Zawód a odejście od stowarzyszenia.
Re: Zawód a odejście od stowarzyszenia.
Wakahiko:
Jako, że najwyraźniej nie zrozumiałeś mojej notki, wyjaśnię specjalnie dla Ciebie, że w mojej opinii posiadanie w Stowarzyszeniu osób, które z tym Stowarzyszeniem nie są związane w absolutnie żaden sposób, poza tym, że dały mu trochę kasy za zawód jest głęboko idiotyczne i jeszcze gorsze od dziwkarstwa gidliowego. A Kupcy posłużyli tu tylko jako przykład, bo mam wrażenie, że tam ten proceder jest najbardziej widoczny, co nie zmienia faktu, że równie idiotyczne byłoby to dla mnie w każdym dowolnym Stowarzyszeniu, może .jedynie poza najemnikami, na zasadzie "odsłuż swoje i idź w cholerę".
Dziękuję za uwagę.
Jako, że najwyraźniej nie zrozumiałeś mojej notki, wyjaśnię specjalnie dla Ciebie, że w mojej opinii posiadanie w Stowarzyszeniu osób, które z tym Stowarzyszeniem nie są związane w absolutnie żaden sposób, poza tym, że dały mu trochę kasy za zawód jest głęboko idiotyczne i jeszcze gorsze od dziwkarstwa gidliowego. A Kupcy posłużyli tu tylko jako przykład, bo mam wrażenie, że tam ten proceder jest najbardziej widoczny, co nie zmienia faktu, że równie idiotyczne byłoby to dla mnie w każdym dowolnym Stowarzyszeniu, może .jedynie poza najemnikami, na zasadzie "odsłuż swoje i idź w cholerę".
Dziękuję za uwagę.
Życie jest sumą przypadków.
Re: Zawód a odejście od stowarzyszenia.
Zrozumiałem Twoja notkę i również jestem zdecydowanie przeciwny przyjmowaniu osób tylko po to żeby zarobić kilka mithryli, bo przez to robi się więcej problemów niż korzyści. Szczególnie, że wobec takich osób nie ma żadnych wymagań poza posiadaniem monet. Oczywiście od wszystkiego są wyjątki i są osoby, które nie są kupcami a potrafią świetnie się odnaleźć w tej sytuacji (np. H.)
Jednak w przeciwieństwie do Ciebie nie interesowałem się kto z nich jest kogo znajomym i jakie mają układy i jakoś dzięki temu żyje mi się lepiej.
Jednak w przeciwieństwie do Ciebie nie interesowałem się kto z nich jest kogo znajomym i jakie mają układy i jakoś dzięki temu żyje mi się lepiej.
"W wannie historii prawdę trudniej jest utrzymać niż mydło, i o wiele trudniej znaleźć..." - Terry Pratchett
Re: Zawód a odejście od stowarzyszenia.
Xion pisze: w mojej opinii posiadanie w Stowarzyszeniu osób, które z tym Stowarzyszeniem nie są związane w absolutnie żaden sposób, poza tym, że dały mu trochę kasy za zawód jest głęboko idiotyczne i jeszcze gorsze od dziwkarstwa gidliowego.
Nie zgodze sie z twoja opinia. Posluze sie tu przykladem pewnego Nilfgaardczyka. Taka opcja ze strony CKN dala mu zawod bez niepotrzebnego zostania "dziwka gildiowa". On ma speca i dalej moze odgrywac swoje.
Poza tym takie cos daje mozliwosci, nie tylko takim jednostka ale chocby tez Strazy Krain.
Re: Zawód a odejście od stowarzyszenia.
/me wspiera Rotkiva.
Jest to najlepsze rozwiązanie i dla tego Nilfgaardczyka i dla ew. członków Straży Krain. A nie są to gracze ze specem bijacy gp-ków tylko wnoszący na prawdę wiele do świata.
Jest to najlepsze rozwiązanie i dla tego Nilfgaardczyka i dla ew. członków Straży Krain. A nie są to gracze ze specem bijacy gp-ków tylko wnoszący na prawdę wiele do świata.
Re: Zawód a odejście od stowarzyszenia.
Zgadzam się z przedmówcami. Narzekacie na "dziwki gildiowe", a gdy istnieje mechanizm pozwalający zdobyć zawód bez fałszywego udawania członka gildii a po prostu przez kupienie go - tez Wam to nie odpowiada.
Tak źle i tak niedobrze...
Tak źle i tak niedobrze...
Re: Zawód a odejście od stowarzyszenia.
Posiadanie pelnego zawodu po odejsciu zestowarzyszenia ma duzo plusow i daje bardzo duzo fajnych mozliwosci. W wypadku gildii bojowych pomoglo to wyeliminowac problem jednolitych umow, ktory sprawial, ze duza druzyna uzbrojona tylko w zawod A miala marne szanse z mobem, z ktorym o polowe mniejsza druzyna z zawodem B dawala sobie rade - na styk, czasem stratnie, ale dawala. Wlasciwie jedynym aktualnie nie do konca sprawnym reliktem tamtych czasow jest zapewne formacja OHMu, ktora zapewne wiekszosc legionistow wymienilo by na co innego - chyba, ze cos sie zmienilo, bo ostatnio malo na arke zagladalem.
Wedrowanie miedzy gildiami bylo i bedzie zawsze. Gildie sa zmieniane, caly czas zmieniaja sie 'zasady gry', w sensie cos jest dokrecane/przekrecane/naprawiane/psute. Przykladem takich dzialan sa ograniczenia w przemykaniu i mozliwosci ukrywania sie na niektorych terenach, przenosiny siedziby gildii na zadupie swiata, albo rozbienie siedziby gildii przenosna czy wreszcie zamkniecie elitarek. Etaty maja ten plus, ze zmniejszaja prawdopodobienstwo, ze ktos nowy, ktory przylazi, przylazi po zawod i spadnie gdzie indziej. Gdyby sie cofnac tylko troche w przeszlosc (niecale dwa lata?) kiedy zawody staly sie "mobilne", a etatow jeszcze nie bylo, prawdziwa plaga bylo wysylanie zolnierzy do zaprzyjaznionej gildii po zawod. Nie musze daleko szukac ludzi, ktorzy swoje postacie wysylali do zawodowki B w ramach staran do zawodowki A ;)
A juz poza stowarzyszeniami, no to wspomniany przyklad Nilfgaardczyka, ktory sam w sobie jest pewnym ewenementem w tej grze, o ile mowimy o tym samym. Etaty daja zacne mozliwosci, mozesz odgrywac kogo chcesz, solo lub z kumplami i nie jestes uwieziony w zadnym stowarzyszeniu. Jezeli zalozysz szajke zbojecka, zalozysz szajke zbojecka. Jezeli bedziesz chcial odgrywac najemnika na roczne-polroczne umowy, teraz naprawde mozesz takiego kogos odgrywac - i miec gleboko w powazaniu, ze cie jedna czy dwie nieznajace osoby za plecami nazwa 'dziwka gildiowa', bo to pojecie sporo stracilo na wartosci.
A Cech powinien zostac przekodowany. I to w pierwszej kolejnosci ;]
Wedrowanie miedzy gildiami bylo i bedzie zawsze. Gildie sa zmieniane, caly czas zmieniaja sie 'zasady gry', w sensie cos jest dokrecane/przekrecane/naprawiane/psute. Przykladem takich dzialan sa ograniczenia w przemykaniu i mozliwosci ukrywania sie na niektorych terenach, przenosiny siedziby gildii na zadupie swiata, albo rozbienie siedziby gildii przenosna czy wreszcie zamkniecie elitarek. Etaty maja ten plus, ze zmniejszaja prawdopodobienstwo, ze ktos nowy, ktory przylazi, przylazi po zawod i spadnie gdzie indziej. Gdyby sie cofnac tylko troche w przeszlosc (niecale dwa lata?) kiedy zawody staly sie "mobilne", a etatow jeszcze nie bylo, prawdziwa plaga bylo wysylanie zolnierzy do zaprzyjaznionej gildii po zawod. Nie musze daleko szukac ludzi, ktorzy swoje postacie wysylali do zawodowki B w ramach staran do zawodowki A ;)
A juz poza stowarzyszeniami, no to wspomniany przyklad Nilfgaardczyka, ktory sam w sobie jest pewnym ewenementem w tej grze, o ile mowimy o tym samym. Etaty daja zacne mozliwosci, mozesz odgrywac kogo chcesz, solo lub z kumplami i nie jestes uwieziony w zadnym stowarzyszeniu. Jezeli zalozysz szajke zbojecka, zalozysz szajke zbojecka. Jezeli bedziesz chcial odgrywac najemnika na roczne-polroczne umowy, teraz naprawde mozesz takiego kogos odgrywac - i miec gleboko w powazaniu, ze cie jedna czy dwie nieznajace osoby za plecami nazwa 'dziwka gildiowa', bo to pojecie sporo stracilo na wartosci.
A Cech powinien zostac przekodowany. I to w pierwszej kolejnosci ;]
Re: Zawód a odejście od stowarzyszenia.
Wyjatkowo zacne, Silvy przeciez tak to przedstawial. Tylko moze jeszcze napisz, ile od powstania zawodow tych szajek powstalo (ja kojarze tylko grupe Dziargi, ciekawe, ze bez zawodow) i ilu bylo takich niezaleznych najemnikow.Yergo pisze:Etaty daja zacne mozliwosci, mozesz odgrywac kogo chcesz, solo lub z kumplami i nie jestes uwieziony w zadnym stowarzyszeniu. Jezeli zalozysz szajke zbojecka, zalozysz szajke zbojecka. Jezeli bedziesz chcial odgrywac najemnika na roczne-polroczne umowy, teraz naprawde mozesz takiego kogos odgrywac - i miec gleboko w powazaniu, ze cie jedna czy dwie nieznajace osoby za plecami nazwa 'dziwka gildiowa', bo to pojecie sporo stracilo na wartosci.
Re: Zawód a odejście od stowarzyszenia.
Myślę, że do najbliższych zmian, o ile kiedykolwiek takie będą (a mam na to nadzieje) temat się wyczerpał i można go spokojnie zamknąć.
Do kontaktów z czarodziejami służy komenda ‚zglos’ (błąd/pomysl/mg).
Re: Zawód a odejście od stowarzyszenia.
Raf
Widzisz, bo problem jest taki, ze gracz zakladajac grupe zbojecka musi sie liczyc z tym, ze w krotkim czasie bedzie mial przeciw sobie cala arkadie (przyklad kiedys gracza na B mianujacego siebie piratem i abordujacego w tartaku -jeszcze z czasow przedetatowych). Co taki ktos ma? Satysfakcje z chwili, kiedy miedzy ucieczkami uda mu sie w pospiechu mniej lub bardziej zgrabnie 'odegrac' swoja role i uciekac dalej, bo nie ma nawet swojego miejsca zeby sie schowac i zlizac rany, zwanego siedziba. Nie ma nieprzeniknionego lasu, X-osobowego statku czy klubu z zamknieta dla podroznych karczmą ;] Troche "jak calowanie lwa w dupe - przyjemnosc zadna, a ryzyko jak jasna cholera".
Natomiast w stowarzyszeniu, ktore samo w sobie jest globalnie widoczna sila bojowa, musi sie trzymac jego polityki - co tu duzo mowic, czesto silnie ograniczajacej np do chodzenia po krzakach i szukaniu niemozliwych do odnalezienia. Rownie kulawe.
Co do najemnikow, chocby w tym temacie widzialem wypowiedz co najmniej jednego. Problem w tym, ze wiekszosc takich jest rekrutowanych do stowarzyszen (ktore sobie zmieniaja jak rekawiczki) - bo solo niewiele zdziala, a kumpel nie zawsze moze grac. Zostal takze wspomniany pewien nilfgaardczyk, ktory mimo braku supportu dorownujacego "nam, zgildiowanym", jakos nadal bywa wsrod zalogowanych i chyba mu sie jeszcze odgrywanie wlasnej roli nie znudzilo.
Pozostane przy stanowisku, ze system jest dobry. Brakuje 'tylko' mozliwosci dla indywidualistow. Trudno o pomysl na generator unikalnych klubow/klanow, a kodowac milion mikrostowarzyszen/klubow tez bezsens. Cos jednak trza wymyslic - chocby dla wzmocnienia ostatnio okulawionej ciemnej strony mocy.
Widzisz, bo problem jest taki, ze gracz zakladajac grupe zbojecka musi sie liczyc z tym, ze w krotkim czasie bedzie mial przeciw sobie cala arkadie (przyklad kiedys gracza na B mianujacego siebie piratem i abordujacego w tartaku -jeszcze z czasow przedetatowych). Co taki ktos ma? Satysfakcje z chwili, kiedy miedzy ucieczkami uda mu sie w pospiechu mniej lub bardziej zgrabnie 'odegrac' swoja role i uciekac dalej, bo nie ma nawet swojego miejsca zeby sie schowac i zlizac rany, zwanego siedziba. Nie ma nieprzeniknionego lasu, X-osobowego statku czy klubu z zamknieta dla podroznych karczmą ;] Troche "jak calowanie lwa w dupe - przyjemnosc zadna, a ryzyko jak jasna cholera".
Natomiast w stowarzyszeniu, ktore samo w sobie jest globalnie widoczna sila bojowa, musi sie trzymac jego polityki - co tu duzo mowic, czesto silnie ograniczajacej np do chodzenia po krzakach i szukaniu niemozliwych do odnalezienia. Rownie kulawe.
Co do najemnikow, chocby w tym temacie widzialem wypowiedz co najmniej jednego. Problem w tym, ze wiekszosc takich jest rekrutowanych do stowarzyszen (ktore sobie zmieniaja jak rekawiczki) - bo solo niewiele zdziala, a kumpel nie zawsze moze grac. Zostal takze wspomniany pewien nilfgaardczyk, ktory mimo braku supportu dorownujacego "nam, zgildiowanym", jakos nadal bywa wsrod zalogowanych i chyba mu sie jeszcze odgrywanie wlasnej roli nie znudzilo.
Pozostane przy stanowisku, ze system jest dobry. Brakuje 'tylko' mozliwosci dla indywidualistow. Trudno o pomysl na generator unikalnych klubow/klanow, a kodowac milion mikrostowarzyszen/klubow tez bezsens. Cos jednak trza wymyslic - chocby dla wzmocnienia ostatnio okulawionej ciemnej strony mocy.
Re: Zawód a odejście od stowarzyszenia.
Imo gdyby takie kluby mogly liczyc na dokodowanie paru lokacji gildiowych+skrzyni (nawet niekoniecznie z gildiowa obrona), bylyby duzo popularniejsze. Jak tu organizowac chocby wspolne wyprawy po ekwipunek, czy magiki, kiedy potem nie ma gdzie ich odlozyc, a osoba ktora by mogla ich uzywac akurat jest niezalogowana. Zreszta we wspomnianej przez Rafgarta wypowiedzi Silvy'ego o ile mnie pamiec nie myli, byla mowa wlasnie o czyms takim, niestety pozniejszym wizom niezbyt sie ten pomysl spodobal.