Błędy? A jakże. Popełniałem.
Ale trzymałem się zasad. Nie, nie kodeksu. Zwykłem niekiedy zasłaniać się kodeksem. Ludzie to lubią. Takich, którzy maja jakieś kodeksy i kierują się nimi, szanuje się i poważa.
Nie ma żadnego kodeksu. Nigdy nie ułożono żadnego wiedźmińskiego kodeksu. Ja sobie swój wymyśliłem. Zwyczajnie. I trzymałem się go. Zawsze...
Nie zawsze.
Głos rozsądku 4 s.121
To tyle w kwesti wiedźmińskiego kodeksu.
Oczywiście, że wiedźmini byli stowarzyszeni. Ale Mimiemu chyba chodzi bardziej o obecne funkcje stowarzyszeń i wszystko co się z tym wiąże. Czyli wspólne wyprawy i pk. Czy ktoś wyobraża sobie wspólnego expa drużyny złożonej z wiedźminów? Bo ja nie. Podobnie ekipa wiedźminów przykladowo tocząca bitwy z wiewiórkami czy z korsarzami(sic!). Taki wiedźmin na szlaku powinien liczyć wyłacznie na siebie. No i nie zapominajmy, że wiedźmini nie zabijali potworów z dobrego serca, czy dla zabawy, tylko z tego żyli. Swoją drogą fajnie jakby npce dawały zlecenia na pozbycie sie takiej i takiej maszkary, czy zdjecie uroku(patrz zadanie ze strzygą), chociażby na takiej zasadzie jak npce w imperium ze skorami, miesem itd, czy zlecenia zwierzołapa.
Wiedźmini z założenia byli neutralni, ale ile razy Geralt się w coś wplątał i musiał na bok odłożyc neutralność. Gdyby powstali wiedźmini na arkadii sytuacje podobne jak wyżej mogłyby dodać smaczku, ale również mogłoby sie skończyć groteskowo (z czego ta druga możliwośc jest dużo bardziej prawdopobna, jeżeli nie byłoby kogoś kto by z głową nad tym wszystkim czuwał). Właśnie sobie wyobraziłem sytuacje w której ktoś wynajmuje wiedźminów na ogry, ciekawe czy 'kodeks' zabroniłby im podjąc się zlecenia
No i jest jeszcze taki problem, że już w trakcie akcji opowiadań wiedźminów w sensie mutantów się nie tworzyło. Bo takiego wiedźmina jak Ciri to rzeczywiscie można z powodzeniem odgrywac.
Asztarte pisała, że Arnold nie potrzebował niemal żadnych bajerów do szczęscia. I taką postawe oczywiście się bardzo chwali. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach tego brakuje gdzie gro ludzi patrzy jedynie przez pryzmat speca, czy stworzyszenia jedynie podpietego kodowo. Pamiętam, że jak zaczynałem przygode z ty mudem, to powodzeniem cieszyło się mnóstwo nieformalnych klubów jak Przewodnicy, Kurtyzany od Marmitte.
Wiedźmini zdaje się, że już pomału wymierali. Od groma rożnych incjatyw i imprez organizowanych przez graczy. Mimo, że może dużo cześciej na samym mudzie poruszane były kwestie mniej rpgowe, to kreatywność i checi graczy było o niebo większe. A teraz jak już ktoś od święta spróbuje założyc jakis nieformalny klub to zazwyczaj jest to coś w rodzaju jakiegoś złotego szpona, w którym członkowstwo ogranicza się mniej więcej do 'expmy razem i bron Boże nie wchodźmy w drogę innym stowarzyszeniom', podworka dla graczy ktorzy chca w przyszlosci wstapic do x gildi.
Tym nie mniej taki wiedźmin, bez kodowych rozwiazań bedzie jedynie bladą kopią książkowego pierwowzoru. No ale na siłe to mozna nawet znaki odegrac:
"Bialowlosy zaglodzony mezczyzna mowi walecznie: Znak Aaaard!!! - Sklada palce, uderzajac cie fala energii, która ma cie zwalic z nog... Uff, na szcescie owial cie jedynie letni wietrzyk. Ten wiedmin chyba regularnie uciekal na wagary z Kaer Morhen."
Sorry za spory offtopic.