/* Po napisaniu tego posta zauważyłam, że jest koszmarnie długi, dlatego miejsca, w których się niepotrzebnie rozpisałam oznaczę jako kod (nie widzę opcji spoiler). */
Nigdy nie byłam za zmianą kary za zgona z jednego prostego powodu: dla mojej postaci ta kara jest wręcz idealna.
Kod: Zaznacz cały
Gram gnomką na mentalach, która jest górnikiem, lubi zwiedzać świat i empirycznie go poznawać. W drużynie wystarczy, że coś przełamie moją obronę albo wszyscy przeciwnicy na raz się na mnie rzucą i uratować mnie może tylko szybki refleks prowadzącego albo mój, gdy wiem, w którą stronę uciekać. Dodatkowo przypuszczam, że też coś ze mną jest nie tak, ale, pomimo że prawie nigdy nie minimalizuje Arkadii (ewentualnie na 2-3 sekundy) w miejscu, gdzie coś mnie może zabić, szanuję życie mojej postaci i nie ginę nią celowo (pomijając może jedne z badań, których i tak do tych statystyk nie wliczam) padam średnio co dwa dni.
Mój poziom to przeważnie pewnie stąpa, zdarza się czasami przez chwilę to i owo lub niejedno. Każdą śmierć mogę odrobić w ciągu kilku godzin, ale po pierwsze: muszę odrabiać, a w tej grze jest też bardzo dużo innych rzeczy, które lubię robić, a dodatkowo jeszcze zwykle muszę wracać po rzeczy przez dwa kontynenty. Żeby mieć chociaż przez chwilę to niejedno muszę włożyć w to sporo wysiłku (pewnie około 20 godzin expa, bo padam przy tym z 3 razy) i jak mi się to uda to jestem z siebie naprawdę dumna.
Podsumowując:
- śmierć mnie boli, w związku z czym staram się jej unikać i uważać na siebie,
- utrzymuję względnie stały poziom, a jak chcę mieć wyższy to muszę się wysilić, ale jest to realne,
- kara za zgona nie zniechęca mnie do odgrywania mojej postaci w taki sposób w jaki chcę ją odgrywać: nie powoduje, że mam ochotę rzucić kopalnię, ani nie jest argumentem przeciw wybierania się z drużyną w nowe, niekoniecznie bezpieczne dla mnie miejsca (chyba że z prowadzącym, któremu nie ufam albo gdy czuję, że mam przynajmniej 25% szans, że przy tym zginę, wtedy jak najbardziej) i nie zmusza mnie do odgrywania rozsądnej i niezainteresowanej światem gnomki, czego nie chcę robić, bo kłóciłoby się to z moją wizją świata.
Kasacja Cirda za nękanie, jako jeden z argumentów daje jednak do myślenia.
Kod: Zaznacz cały
Swoją przygodę z Arkadią zaczęłam jakoś 6 lat temu. Nie pamiętam ile wtedy miała moja postać, ale w sumie grałam chyba nie dłużej niż 2 tygodnie (nie udało mi się odkryć co w tej grze mogę w ogóle robić poza zadaniami i noszeniem paczek), więc pewnie kilka dni. Pewnego dnia w Novigradzie w gildii podróżniczej trafiłam na człowieka, który bez żadnego powodu (może dlatego, że grałam gnomką?) w „miłych i kulturalnych słowach” kazał mi wy*** z tego miasta. Gdy spytałam dlaczego odpowiedział, że nie chce oddychać tym samym powietrzem, po czym zaatakował mnie i zabił. Gdy się obudziłam czekał na mnie na startówce, znowu zabił i tak chyba z 3 razy.
Podobną sytuację miałam gdy później wróciłam do gry. W dniu założenia mojej aktualnej postaci (a tak naprawdę dzień później, bo pierwsza została skasowana przez prima aprilis) walczyłam sobie ze szczurami w Novigradzie, żeby zarobić na umy. Widać było, że strasznie się z nimi męczę, zresztą miałam wtedy przy sobie chyba tylko jakiś sztylet wyjęty z urny i ewentualnie jakiś hełm. Podszedł do mnie jakiś człowiek i nie pamiętam już o co dokładnie zapytał, ale było to coś w stylu „Czy masz jakiś problem?”. Ucieszyłam się strasznie, bo tak, miałam problem! Nie mogłam nigdzie znaleźć miejsca, gdzie mogłabym kupić jabłko dla Kaspiana. Powiedział, że za odpowiednią opłatą mi powie. Umy były wtedy dla mnie bardzo tanie, więc wszystkie ciężko zarobione monety na nie wydawałam. Miałam przy sobie około 7 srebrnych monet i kilka miedziaków, a każde 10 srebrnych to już było dla mnie dużo. Dodatkowo coś mi się ubzdurało, że dawanie graczom monet jest sprzeczne z zasadami i pewnie przez to aż tak się upierałam, żeby nie zapłacić, ale mimo wszystko to nie było nic w stylu „oddawaj wszystko co masz” tylko „jak nie zapłacę to mi nie powie”. Po jakimś jak jednak uświadomił sobie, że naprawdę jednak nie chcę się tego od niego dowiedzieć to mnie zabił. Później znowu czekał na mnie na startówce i tam również mnie zabił, ale pamiętając sytuację z przed kilku lat tym razem chyba trochę szybciej się poddałam.
W obydwu powyższych sytuacjach jedyne co mi się wydało niewłaściwe to ponowne ataki zmuszające do przerwania gry na jakiś czas lub czekanie aż może im się znudzi. (Gdyby w pierwszej z nich owy człowiek dał mi chociaż szansę na opuszczenie Novigradu to nie byłoby o czym mówić, ale ja nie zdążałam nawet wyjść z karczmy). Cała reszta sprawiła tylko, że pomyślałam sobie: „Aha, czyli to właśnie rozumieją przez hard fantasy. Mogę oberwać za byle co, ale z drugiej strony przecież to właśnie pasuje do klimatu świata.”
Nie rozumiem kupca, którego atakuje ktoś silniejszy, a on nie zaczyna krzyczeć, że z miłą chęcią kupi od niego te kamienie nawet za dwa razy wyższą cenę. Nie powinien zacząć się bać już w momencie, gdy taki mutant wchodzi do cechu i jak nie chce mu nic sprzedać to uciec na zaplecze?). Nie rozumiem gp-ków albo osoby z gildii neutralnych, które uważają, że magowie powinni się za nimi wstawić, bo oberwało im się na przykład od mutantów. Skoro mutanci to fanatyczni wyznawcy bogów chaosu to rzeczywiście powinno ich obchodzić to, że ktoś jest słaby?
Wydaje mi się, że powinno być raczej tak, że rzeczywiście, jak chcę sobie zwiedzić na przykład góry szare to wybieram się tam w nocy albo z woreczkiem ziół i najlepiej z małym obciążeniem, żeby móc szybko uciekać. Jestem czujna i zdaję sobie sprawę, że jak spotka mnie jakiś ogr to prawdopodobnie mnie zabije, a nie, że zobaczy torbę SGW i będzie na siłę szukać pretekstów, żeby erpegowo puścić mnie wolno. Jak ktoś się wybiera w długą podróż to najlepiej z małą ilością monet i bez cennych rzeczy, bo gdzieś na trakcie może go ktoś napaść. Jak drużyna wybiera się na jakąś bardziej ryzykowną wyprawę to jest duża szansa, że któryś z członków na tym trochę ucierpi. Ogólnie więcej emocji, ryzyka, uważania na siebie, a mniej płaczów i niechęci do wszystkiego.
Nie wiem dlaczego magowie się owymi płaczami przejmują. Gdyby przestali piętnować takie zachowania, gracze przestaliby myśleć, że takie durne skarżenie ma sens, a właściciele postaci o złej reputacji aż tak uważać, żeby nie zabijać gp-ów i jeśli przez przypadek im się to zdarzy to starać się to zrekompensować. Taka rekompensata ma sens, gdy zrobi to ktoś o dobrej lub neutralnej reputacji, któremu erpegowo rzeczywiście powinno być głupio. Jedyne co przychodzi mi do głowy, czym czarodzieje mogą się kierować to zbyt duża ilość rozpieszczonych graczy, którzy myślą, że wszystko im się należy i nikt nie powinien móc ich tknąć, bo w przeciwnym wypadku rzucą grę i obawy, że rzeczywiście to zrobią.
Gdyby magowie przestali tak robić i wręcz zaczęliby popierać, że mutanci wczuwają się w swoje postaci, że komando przestaje oszczędzać ludzi (bo niby dlaczego?), że jak ktoś chce odgrywać jakiegoś zbója to też ma do tego prawo, bo w jakiś sposób urozmaica to grę (za to jakaś gildia lub grupka graczy postanowią się na nim mścić w imię obrony słabych i poszkodowanych i w końcu jemu też się oberwie) to nie dość, że pasowałoby to jak najbardziej do klimatu to nawet problem kary za zgona by się częściowo rozwiązał, bo średnia poziomów by spadła.
Spadłaby niestety nierównomiernie, bo głównie wśród gp-ów i graczy ze słabszych gildii, a byłoby przykre, gdyby takie osoby nie mogły mieć wysokich poziomów.
W związku z tym jak świetnie obecny system działa dla graczy takich jak ja, myślę, że dobrze byłoby to przeskalować również na wyższe poziomy. Najlepsze co mi przychodzi do głowy póki co to zmniejszenie kary tak, żeby rzeczywiście na każdym poziomie spadało po kilka podcech (co wiązałoby się z od tygodnia do miesiąca odrabiania, zależnie od poziomu). Za to śmierć byłaby dużo częstsza i wszelkie wyprawy dużo bardziej ryzykowne. Chodzi mi o to, żeby ta kara działała dla wszystkich tak dobrze jak teraz działa dla mnie, przy czym wiadomo, że wojownik, który ciągle trenuje czy z kimś walczy jest silniejszy od gnomki, która zajmuje się wieloma różnymi rzeczami. (Pozostanie tylko problem, dlaczego taki wojownik ma mieć wyżej mentale, ale alternatywny rodzaj expa dla niewojowników to inny temat, którym też pewnie warto byłoby się kiedyś zająć.)
Co do zwiększenia częstotliwości śmierci, można zakodować jakichś NPC-ów, którzy atakują przypadkowo spotkanych graczy na traktach, niezależnie kim są (osoby, które chciałyby odgrywać bohaterów mogłyby ich szukać i zabijać) albo mogłyby powstać jakieś choroby, które dopadałyby nawet osoby, które uważają na siebie i nie wychodzą poza teren gildii. Lekarstwa powinny być natomiast nie jakoś bardzo łatwe, ale też możliwe do zdobycia czyli wybranie się w jakieś odległe miejsce po składnik potrzebny do mikstury leczniczej albo przynajmniej do kupców i zapłacenie za niego. Nie piętnowałoby to osób, które rzadko grają, ale sprawiałoby, że wysokie poziomy byłyby dla tych, którzy jeśli już grają to grają aktywnie i bardziej im na tym zależy. Przeciętny gracz padałby powiedzmy raz na miesiąc, po czym w miesiąc odrabiałby sobie zgona i w ten sposób utrzymałby się na w miarę stałym poziomie, który może być wyższy lub niższy w zależności od zaangażowania, szczęścia i trafnej oceny ryzyka. Takie rozwiązanie stosunkowo łatwo dałoby się doprowadzić do takiego, które nie powoduje wzrostu średniej poziomów, bo jeśli średnia wzrasta to zwiększa się śmiertelność graczy i jest okej. Dodatkowo jeśli jakaś gildia jest z przyczyn erpegowych większym utrapieniem dla innych (np. mutanci mogą zabić kogokolwiek, a mało kto jest zainteresowany zabijaniem mutantów) to tę gildię choroby czy inne przykre przypadki losowe spotykałyby częściej.
Nie upieram się, że takie rozwiązanie jest dobre, bo problem występuje tylko na poziomach, których ja nigdy nie miałam. Postanowiłam się jednak wypowiedzieć, bo uważam, że warto zrobić coś w ramach tępienia paranoi „Nie zabiję Cię, bo nie chcę Ci psuć zabawy, dlatego chrzanić erpega i to na jakich realiach ten świat się opiera, puszczę Cię wolno.” i, co gorsze, oczekiwania od graczy, że właśnie tak będą się zachowywać.
P.S. Jeśli już i tak się rozpisałam to napiszę jeszcze, że mam nadzieję, że sytuacja z zaatakowaniem owej kupczyni przez Cirda nie miała żadnego wpływu na jego kasację, bo, jeśli niczego nie przekoloryzował to uważam, że właśnie tak powinien się zachować. Wina za tę śmierć leży po jej stronie.