To jakieś impowe bagna, więc nie znam ich jak własnej kieszeni, ale mogę powiedzieć, iż o topieniu się w bagnie informują Cię stosowne komunikaty.
Najpierw będą to
a potem
Żeby maź sięgała choćby to kostek, trzeba jednak postać kilka minut w bezruchu.
Jest na Arkadii dużo więcej miejsc i sytucji, w których nie da się zakończyć. Najwyraźniej po prostu grasz w grę, której zasad nie znasz. Do poznania są dwie drogi - metoda prób i błędów, powolna i frustrująca, ale dająca sporą satysfakcję oraz znalezienie kogoś, kto Cię tychże zasad nauczy, co będzie dużo, dużo szybsze i mniej bolesne. Do ani jednego, ani drugiego nie przybliża Cię jazgot, jęczenie i użalanie się na forum, zaś próby zmiany zasad gry, której nie znasz ani nie rozumiesz ze strony administracji spotkają się z milczeniem, a ze strony współgraczy prawdopodobnie mniejszą lub większą niechęcią.
Jeśli całość chcesz porównać do sytuacji na sesji, to wymyślę bardziej pasującą scenkę.
MG: Stoisz właśnie na trakcie biegnącym przez rozłożystą, urodzajną równinę. Złote kłosy kładą się na pola równie malowniczo, co Twoja Stara kładła się pod moją pieszczotą. Trakt tutaj się rozgałęzia i widzisz, że jego główna odnoga prowadzi cię do miasta, którego barwny, kwaśny odorek zawiewany przez przyjemny wietrzyj jest niemą obietnicą zaznania wszelkich rozkoszy ciała i duszy, jakie sobie wyobrazisz. Chociaż nie wiesz, co można tam znaleźć, słyszałeś, że prężnie rozwijająca się w mieście gildia Rybaków Serc w Chwale Proroka Lebiody rekrutuje nowych członków, a przed takimi młodymi i krzepkimi członkami kultu jak ty wszelkie dziewczęta chętnie otwierają drzwi do swoich cnotliwych mieszkań. Po prawej zaś widzisz małą, wąską ścieżkę, która prowadzi do czegoś, co wygląda całkiem jak bagno.
BG: Idę na bagno OFC.
MG: No... idziesz na bagno. Wygląda jak bagno. Są na nim jaszczury.
BG: E, one słabe są, ale super, idę dalej w to bagno, co nie.
MG: /Lekka konfuzja/ rzuć sobie na em... inteligencje.
BG: /Nie weszło/ no bagno jak cię mogę.
MG: No.
BG: I co widzę?
MG: Bagno.
BG: Dobra, nie przygotowałeś się tutaj, chwytaj wirtualnego kopa w zad. Chcę stąd wyjść.
MG: ... orientujesz się, że się zgubiłeś. Na bagnie wszystko wygląda tak samo.
BG: DOBRA JA ^&*(*@#*& #&*&^ #Q&$*Q( Q#*$&Q*#$ , W RZYCI MAM TO WSZYSTKO PANIE, JUŻ OD PIĘTNASTU MINUT TUTAJ CIERPIĘ, ALE KONIEC TEGO, IDĘ DO DOMU I JAK ZA TYDZIEŃ PRZYJDĘ NA NASTĘPNĄ SESJĘ, TO NIE CHCĘ WIDZIEĆ TEGO BAGNA.
/Tydzień później/
MG: Skonczyliśmy na tym, że stałeś na środku bagna, nie wiedząc, w którą stronę jest wyjście. Masz jakiś pomysł, jak spróbować się odnaleźć albo opuścić to przeklęte, monotonne miejsce?
BG: /wybucha płaczem/
Kurtyna.