Dorgann pisze:Moze jest za malo gildii niebojowych?
Moim zdaniem jest ok, z tym ze niektore gildie niepotrzebnie wkrecily sie w wieczna wojne (pewnie tego chcialy i sie dobrze bawia - wtedy tak naprawde nic nam do tego

, chyba ze jest to zabawa dla kilku postaci ktorych bawi pk, a reszta sie podporzadkowuje, wtedy jest mniej ok) . O ile Rycerze Sigmara jak jeden beda klepac sie z Chaosem, tak moze jakis Gladiator (pomijam zawirowania polityczno-elektorskie zw. ze szkola) chce walczyc na arenie, i w rzyci ma mutki biegajace po traktach.
Nie znam obecnej historii konfliktow, ale czesto bywalo tak ze 1-2 osoby kogos wsparly, powiedzialy za duzo albo cwaniakowaly itd itp, i co? Wojna calej gildii trwajaca x lat. Ku uciesze pro graczy (czesto gesto szefostwa) , i mniejszym zadowoleniu tych maluczkich, ktorzy nie chca lub nie nauczyli sie jeszcze prowadzic, i chodza w duzych druzynach z tymi pro graczami i ich wspieraja - no bo nie maja wyjscia. Chyba ze odejda z gildii/albo poprostu do niej nie dolaczaja.
Mechanizm arki, swiaty na ktorych sie ona opiera, wymuszaja niejako erpegowe tluczenie sie z mutkami, mordowanie ludzi i inne konflikty historyczne. Ogolnie jestem za walkami gracz vs gracz bo to tez forma zabawy, z tym ze mi osobiscie nie podoba sie jak to wszystko wyglada. Jestem za tluczeniem sie dwoch swiadomych druzyn, ale wpadanie 5-8 ludkow/mutkow na expa i mordowanie jednego ciapka ktory nie potrafi uciec (przy takiej sile przeciwnikow poprostu nie zdazy tego zrobic) nie jest dla mnie. Dlatego tez nie potrafie znalezc dla siebie stowarzyszenia. Gdybym gral halfem to bym sobie poszedl do ZH i mialbym to co chce. Gram inna rasa i niestety zeby unikac pk, musze byc niezgildiowanym

No chyba ze jest jakies stowarzyszenie nie specjalnie uczestniczace w zorganizowanych walkach, dla roznych ras, wtedy dajcie znac, z 4 osoby by sie znalazly by zasilic wasze szeregi (oczywiscie wszystko na arce

)
Ponownie zgodze sie ze Stanno, w kwestii nieco bezpieczniejszych miast. Niestety jedyna opcja to kodowe ograniczenia albo wzmocnienia, bo nie wierze w erpegowe omijanie miast przez mc/scoia czy poczciwych rzezimieszkow

W mlotku albo sapku, w miescie to mozna bylo wiadrem pomyji z okna dostac, w gebe w gospodzie albo kose od jakiegos skrytobojcy. Mutant z "odkryta" rasa, stojacy na glownym placu w Nuln, oznacza dla mojej postaci ze miasto jest spalone. Jesli gwardia zyje, to bramy powinny zostac zamkniete, a patrole w srodku poruszajace sie "nieco" szybciej, szukalyby bandyty. Wyjscie na trakt, zwlaszcza w nocy, bylo bardzo niebezpieczne. W miescie bywalo jako tako.
Zeby nie bylo, nie placze na mc (konflikt ze scoia mi nie grozi) , na jednym ze statkow wsiadla ich chyba z dyszka i bardzo ladnie sie zachowali, ktorys tam z jakiegos powodu zaatakowal jednego z moich towarzyszy, ale dowodzacy przywolal go do porzadku, a my z pelnymi gaciami moglismy zsiasc na najblizszym porcie. Oczywiscie zadnej pyskowki z naszej strony nie bylo - jakby byla, to przytaknalbym zasluzonej smierci z ich rak. Mielismy wybor.
