Rozważania o żonach i mężach

Forum Logi i Opowieści.
Dogid
Posty: 140
Rejestracja: 26 lis 2010 17:48

Rozważania o żonach i mężach

Post autor: Dogid »

Obrazek
Ocieniona polanka.
Jest tutaj jedno widoczne wyjscie: zachod.
Siedzisz na rozwieszonym plociennym szerokim hamaku.
Przy plonacym ognisku siedza Aenya, Elia, Fenna i Sana.
Plonace ognisko, dwa rozwieszone plocienne szerokie hamaki i zawieszona przenosna niewielka hustawka.
Dwie male drewniane beczulki, trzy giete drewniane sanki, trzy pekate beczulki, wiklinowy koszyk, otwarty podrozny
skorzany plecak i wiele sporych wiazek chrustu.
Annamea i Ravald.

Ravald mowi chrapliwie do otwartego podroznego skorzanego plecaka: Najlepij to kilka zon naraz
Nad twoja glowa zbieraja sie ciezkie chmury. Zaczyna padac snieg.
Aenya mowi do ciebie: Nie, nie, wiecej nie wmusze.
Ognisko pali sie spokojnym ogniem.
Annamea usmiecha sie do Sany slicznie.
Aenya daje debowa nieduza beczulke Ravaldowi.
Usmiechasz sie pod nosem.
Ravald spoglada podejrzliwie na otwarty podrozny skorzany plecak.
Fenna mowi do Ravalda: Jak to tak kilka na raz?!
Namyslasz sie nad czyms i kresli KILKA ZONA NA RAZ. Tak...
Aenya odklada mala drewniana beczulke.
Fenna oburzona postawa Ravalda mierzy go ganiacym spojrzeniem, wykrzykujac glosno "Na Wielka Matke"!
Drapiesz sie po glowie.
Ravald mowi chrapliwie do Fenny: No pewno, ze na raz
Namyslasz sie nad czyms i kresli ZAJECIA BEZ LIKU. Tak...
Ognisko przygasa, ale na szczescie rozpala sie ponownie.
Ravald rozklada rece.
Sana smieje sie pod nosem.
Annamea mowi: Znowu jakies slubne tematy? Kto sie tym razem zeni?
Ravald mowi chrapliwie: Na polnocy to normalne.
Fenna mowi do Annamei: Nie pytaj!
Sana mowi do Annamei: Tego jeszcze nie ustalilismy.
Ognisko pali sie rownym plomieniem.
Aenya spoglada z zainteresowaniem na Ravalda.
Ravald spoglada lekko na Annamee.
Fenna mowi: Niektorzy ustalili...
Zjadasz rurke z owocami.
Oblizujesz sie ze smakiem.
Sana wydaje z siebie dlugie hmmmmm...
Herbald przybywa z zachodu.
Aenya mowi z ciekawoscia do Ravalda: A jedna baba moze z kilkoma sie slubic?
Sana mowi: Oho!
Witasz Herbalda serdecznie podajac mu reke i miazdzac jego dlon w niedzwiedzim uscisku.
Annamea mowi: Ale ja bym wolala wiedziec na czyi slub idziemy, zeby prezent miec wlasciwy.
Herbald mowi: Czolem.
Sana usmiecha sie do Herbalda pogodnie.
Ravald wita Herbalda serdecznie podajac mu reke i miazdzac jego dlon w niedzwiedzim uscisku.
Annamea usmiecha sie do Herbalda slicznie.
Zagarniasz dlonmi troche sniegu i z wprawa formujesz z niego ksztaltna kulke, ktora musisz co chwile przerzucac z reki do
reki, bo kostnieja ci palce.
Ugniatasz dla pewnosci ksztaltna zimna sniezke i rzucasz nia w Herbalda, celnie go trafiajac.
Ravald zagarnia dlonmi troche sniegu i z wprawa formuje z niego ksztaltna kulke.
Jakas galaz trzeszczy glosno w ognisku.
Namyslasz sie nad czyms i kresli PIERWSZY. Tak...
Aenya wyglada jakby chciala cos powiedziec, ale w ostatniej chwili sie rozmyslila.
Ravald rzuca ksztaltna zimna sniezke w Herbalda, celnie go trafiajac.
Aenya mamrocze niewyraznie.
Nad twoja glowa zbieraja sie ciezkie chmury. Zaczyna padac snieg.
Sana wyglada jakby chciala cos powiedziec, ale w ostatniej chwili sie rozmyslila.
Namyslasz sie nad czyms i kresli I FAKTYCZNIE.. LATWO. Tak...
Annamea wybucha glosnym, pelnym radosci smiechem jak na tileanke przystalo.
Sana parska z rozbawieniem.
Aenya usmiecha sie do Herbalda.
Sana mowi do ciebie: No mowilam!
Herbald zdejmuje z siebie goblinska zebata przylbice z klami.
Ravald mowi chrapliwie: Latwo.
Ognisko grzeje cie przyjemnie.
Herbald caluje z uczuciem Sane w usta.
Fenna krzyzujac na chwile dlonie na sercu, kieruje na Herbalda swe spojrzenie, pozdrawiajac go w imie Melitele.
Ravald kiwa do Sany glowa zgodnie.
Sana caluje czule Herbalda w usta.
Aenya mowi wyraznie do Ravalda: A jedna baba moze z kilkoma sie slubic?
Namyslasz sie nad czyms i kresli TO CO TO ZA OBYCZAJE POLNOCNE. Tak...
Aenya oddycha gleboko.
Ognisko rozpala sie mocniej, ale po chwili wszystko powraca do normy.
Namyslasz sie nad czyms i kresli RZEKNIJCIE CO TAM SIE WYPRAWIA. Tak...
Spogladasz ciekawie na Ravalda.
Annamea siada przy plonacym ognisku.
Sana mowi do Herbalda: Ale przywitanie Cie zafundowali!
Aenya mowi: Niby nie czuje nic alkoholu, a jezyk sie placze.
Sana siada przy plonacym ognisku.
Z oddali slyszysz pianie wiejskiego koguta, ktory oznajmia osadnikom nastanie nowego dnia, a cala okolice wypelnia cieply
blask wschodzacego slonca.
Annamea mowi do Aenyi: To emocje!
Zjadasz rurke z dzemem.
Ognisko pali sie spokojnie.
Ravald mowi chrapliwie do ciebie: Ano mozna se zyc z wiecejm, niz z jedna baba.
Ognisko jest duze, daje duzo ciepla i bedzie palic sie jeszcze przez dlugi czas. Widac, ze kiedys bylo znacznie wieksze,
niz jest teraz.
Aenya usmiecha sie do Annamei.
Zeskakujesz z rozwieszonego plociennego szerokiego hamaka.
Odkladasz spora wiazke chrustu.
Odkladasz spora wiazke chrustu.
Odkladasz spora wiazke chrustu.
Aenya mowi do Annamei: Moze!
Iskry wznosza sie z ogniska do gory, kiedy przygasa ono, a juz po chwili rozblyska na nowo.
Spadajaca z drzewa gruda sniegu rozpryskuje sie w drobny puch pod twoimi stopami.
Herbald mowi do Sany: Nie spodziewalem sie Was tutaj tylu.
Przyklekasz, po czym dokladasz spora wiazke chrustu do plonacego ogniska.
Iskry wznosza sie z ogniska do gory, kiedy przygasa ono, a juz po chwili rozblyska na nowo.
Do gory, ku niebu, ulatuje snop iskier z ogniska.
Herbald kiwa glowa pewnie.
Ravald mowi chrapliwie: Niektorzy to dwie zony maja
Ognisko zaczyna zywiej sie palic.
Ognisko jest ogromne, czujesz bijacy od niego zar. Na takim ogniu mozna przygotowac prawdziwa uczte dla wielu osob. Bedzie
palic sie jeszcze bardzo, bardzo dlugo.
Ognisko plonie rownym plomieniem.
Ravald mowi chrapliwie: Bogatsi to i trzy
Siadasz ostroznie na rozwieszonym plociennym szerokim hamaku.
Sana mowi do Herbalda: Ale to chyba mila niespodzianka?
Sana usmiecha sie do Herbalda.
Ravald przeciaga sie.
Aenya mowi z naciskiem do Ravalda: A baby?
Ognisko rozpala sie mocniej, ale po chwili wszystko powraca do normy.
Annamea mowi do Herbalda: Widocznie mamy z Sana niewykorzystane poklady zdolnosci organizacyjnych!
Ravald mowi chrapliwie do Aenyi: Co, baby?
Ravald spoglada z zaciekawieniem na Aenye.
Aenya mowi do Ravalda: No pytam sie ciebie, czy jedna baba moze miec jednego meza, czy moze wiecej.
Spogladasz ciekawie na Ravalda.
Fenna mowi do Ravalda: Wedle mnie to malzenstwo jest zwienczeniem milosci zycia. Tej jedynej. I to we dwie strony winno
dzialac.
Ravald mowi chrapliwie: No jak to, wiecej niz jednego meza?
Fenna pociaga nosem rezolutnie.
Sana wyglada jakby chciala cos powiedziec, ale w ostatniej chwili sie rozmyslila.
Ravald spoglada bez zrozumienia na Aenye.
Zaczynasz sie namyslac, a twoje niezmacone troska czolo zaczyna sie falowac jak morze podczas sztormu, lecz po chwili sie
wygladza.
Nad twoja glowa zbieraja sie ciezkie chmury. Zaczyna padac snieg.
Czujesz cieplo promieniujace od ognia.
Sana mowi do Ravalda: Ale zon kilka to mozna?
Sana fuka.
Ravald mowi chrapliwie: Myslalem, ze wyraznie mowie
Aenya wzdycha ciezko.
Ravald mowi chrapliwie do Sany: No pewno.
Ognisko pali sie niespokojnie.
Ravald mowi chrapliwie: Przecie juz rzeklem.
Fenna pociera czolo z namyslem.
Sana mowi: Ale to nie ma sensu.
Ravald mowi chrapliwie: Niewyraznie dzis gadam, czy co?
Fenna potwierdza slowa Sany.
Snop iskier unosi sie nagle z ogniska i ulatuje do gory.
Aenya mowi ugodowo do Ravalda: Wyraznie, wyraznie.
Mruczysz niewyraznie.
Fenna zjada wafelek z kremem.
Aenya mamrocze niewyraznie.
Jestes podchmielony.
Annamea bierze dziewiec torebek wypelnionych czosnkiem, siedem torebek wypelnionych sola, cztery torebki wypelnione
pieprzem, szesc torebek wypelnionych oregano, torebke wypelniona jalowcem, torebke wypelniona kolendra, torebke wypelniona
czabrem, torebke wypelniona lubczykiem, torebke wypelniona mieta, torebke wypelniona papryka, torebke wypelniona szalwia,
dwie puste torebki, dwie torebki wypelnione pietruszka, dwie torebki wypelnione estragonem, dwie torebki wypelnione
rozmarynem, trzy torebki wypelnione koperkiem i torebke wypelniona majerankiem z otwartej malej haftowanej sakwy.
Annamea wstaje od plonacego ogniska.
Annamea bierze surowe miesiwo krolika z otwartego podroznego skorzanego plecaka.
Ravald mruczy niezrozumiale.
Jedna z galezi umieszczonych w ognisku peka.
Aenya mowi: Az se chyba usiade.
Spadajaca z drzewa gruda sniegu rozpryskuje sie w drobny puch pod twoimi stopami.
Annamea przyprawia miesiwo czyms.
Annamea przyprawia miesiwo czyms.
Annamea przyprawia miesiwo czyms.
Annamea przyprawia miesiwo czyms.
Aenya siada przy plonacym ognisku.
Annamea znajduje jakis patyk, nadziewa nan pieczone miesiwo krolika, a patyk wbija w ziemie tak, aby jego gorny koniec
znajdowal sie nad plomieniem.
Mieso opieka sie powoli w ogniu.
Namyslasz sie nad czyms i kresli NA DALEKIM POLUDNIU CZY W ARABII. Tak...
Plomienie sycza cicho.
Namyslasz sie nad czyms i kresli TO CHYBA TEZ KILKA ZON MOZNA. Tak...
Slyszysz syk palonego tluszczu.
Drapiesz sie w nos.
Namyslasz sie nad czyms i kresli COS TAK CZYTALEM. Tak...
Czujesz cieplo promieniujace od ognia.
Mieso opieka sie powoli w ogniu.
Ravald namysla sie nad czyms, pocierajac zarosniety policzek.
Mieso przypala sie nieco.
Slyszysz syk palonego tluszczu.
Miesiwo wydaje sie byc gotowe.
Slyszysz syk palonego tluszczu.
Ravald mowi chrapliwie: Ale co znaczy, ze mozna?
Annamea ostroznie zdejmuje upieczone miesiwo krolika znad ognia.
Jakas galaz trzeszczy glosno w ognisku.
Annamea mowi: Ktos zglodnial?
Annamea wskazuje upieczone miesiwo krolika.
Wskazujesz na siebie.
Aenya zjada orzech laskowy.
Nagle do twoich uszu dociera przerazliwe burczenie przypominajce ryk niedzwiedzia. Przestraszony zaczynasz nasluchiwac,
ale to tylko twoj brzuch wydaje z siebie potepiencze dzwieki swiadczace o twoim nieklamanym glodzie.
Annamea daje ci upieczone miesiwo krolika.
Ognisko plonie spokojnie.
Mlaskasz entuzjastycznie.
Annamea bierze surowe miesiwo krolika z otwartego podroznego skorzanego plecaka.
Mieso jest swietnie wypieczone, odpowiednio slone i przyprawione pieprzem, czosnkiem i oregano. Potrawa jest absolutnie
wspaniala, bije z niej kunszt mistrza kuchni, ktory ja przyrzadzal. Ach, chcialoby sie jadac czesciej tak wyborne potrawy,
jak ta!
Zjadasz upieczone miesiwo krolika.
Jestes bardzo najedzony.
Annamea przyprawia miesiwo czyms.
Annamea przyprawia miesiwo czyms.
Mruczysz z ukontentowaniem.
Annamea znajduje jakis patyk, nadziewa nan pieczone miesiwo krolika, a patyk wbija w ziemie tak, aby jego gorny koniec
znajdowal sie nad plomieniem.
Czujesz mily zapach pieczonego miesa.
Annamea mowi do ciebie: Moze byc?
Aenya spoglada z namyslem na plonace ognisko.
Usmiechasz sie do Annamei wdziecznie.
Ognisko rozpala sie mocniej, ale po chwili wszystko powraca do normy.
Nagle twarz Aenyi tezeje, gdy blyszczacymi oczyma wpatruje sie przez chwile w plonace ognisko.
Ravald zerka ciekawsko Annamei przez ramie, rozdziawiwszy usta ze zdziwienia.
Ravald mowi chrapliwie do Annamei: Zostal ci jaki kawalek?
Mieso przypala sie nieco.
Namyslasz sie nad miesem i oblizuje palce. Tak...
Mieso przypala sie nieco.
Ognisko plonie spokojnie.
Ravald pociaga nosem gleboko.
Annamea mowi do Ravalda: Juz sie piecze.
Czujesz mily zapach pieczonego miesa.
Czujesz mily zapach pieczonego miesa.
Czujesz mily zapach pieczonego miesa.
Ravald pije troche rumu z debowej nieduzej beczulki.
Miesiwo wydaje sie byc gotowe.
Annamea ostroznie zdejmuje upieczone miesiwo krolika znad ognia.
Ravald odklada debowa nieduza beczulke.
Herbald pociaga nosem.
Ravald siada na beczulce.
Annamea daje upieczone miesiwo krolika Ravaldowi.
Aenya zrecznym ruchem poprawia zwisajacy z jej ramion zdobiony plaszcz z futra bialego wilka, starajac sie, by okrywal on
wieksza czesc ciala.
Herbald kiwa glowa z uznaniem.
Ognisko plonie spokojnie.
Zaslaniasz reka oczy przed podmuchami lodowatego wiatru ze sniegiem.
Ravald zjada upieczone miesiwo krolika.
Namyslasz sie nad czyms i kresli TEDY SA JAKIES KRAINY. Tak...
Annamea bierze surowe miesiwo krolika z otwartego podroznego skorzanego plecaka.
Annamea przyprawia miesiwo czyms.
Namyslasz sie nad czyms i kresli GDZIE JEST JEDNA ZONA. Tak...
Ravald gwizdze glosno.
Annamea znajduje jakis patyk, nadziewa nan pieczone miesiwo krolika, a patyk wbija w ziemie tak, aby jego gorny koniec
znajdowal sie nad plomieniem.
Ravald spoglada z uznaniem na Annamee.
Namyslasz sie nad czyms i kresli A MEZOW KILKU. Tak...
Mruczysz pytajaco.
Annamea usmiecha sie do Ravalda slicznie.
Slyszysz syk palonego tluszczu.
Aenya otrzasa sie.
Spogladasz ciekawie na Annamee, Aenye, Elie, Fenne i Sane.
Annamea mowi do Ravalda: Moze byc?
Ravald spoglada niepowaznie na ciebie.
Slyszysz syk palonego tluszczu.
Aenya mruczy pytajaco.
Mieso przypala sie nieco.
Ravald mowi chrapliwie do Annamei: No ba!
Ognisko rozpala sie mocniej, ale po chwili wszystko powraca do normy.
Czujesz mily zapach pieczonego miesa.
Slyszysz syk palonego tluszczu.
Annamea mowi do Ravalda: Ciesze sie!
Miesiwo wydaje sie byc gotowe.
Annamea ostroznie zdejmuje upieczone miesiwo krolika znad ognia.
Aenya wstaje od plonacego ogniska.
Ognisko rozpala sie mocniej, ale po chwili wszystko powraca do normy.
Annamea mowi: Ktos miesko?
Sana wydaje z siebie dlugie hmmmmm...
Aenya mowi z roztargnieniem: Pojde na strone.
Ravald mowi chrapliwie do ciebie: Ale taka kraina...
Zaslaniasz reka oczy przed podmuchami lodowatego wiatru ze sniegiem.
Sana mowi do ciebie: Zerrikania?
Aenya podaza na zachod.
Rozkladasz rece bezradnie.
Ognisko plonie spokojnie.
Namyslasz sie nad czyms i kresli BYLEM NIBY.. ALE. Tak...
Ravald namysla sie nad czyms, pocierajac zarosniety policzek.
Namyslasz sie nad czyms i kresli NIE NIGDY NIE ZAPRZYJAZNILEM. Tak...
Chrzakasz znaczaco.
Ognisko przygasa, ale na szczescie rozpala sie ponownie.
Namyslasz sie nad czyms i kresli WIEC NIE ZNAM INSZYCH ZWYCZAJOW. Tak...
Ognisko plonie spokojnie.
Sana mowi: Ktos mi tak mowil!
Spogladasz ciekawie na Sane.
Sana mowi: Nie wiem czy nie Kelsi.
Hmmmmm...
Fenna zjada babeczke z rodzynkami.
Nad twoja glowa zbieraja sie ciezkie chmury. Zaczyna padac snieg.
Ognisko plonie rownym plomieniem.
Namyslasz sie nad czyms i kresli JAK NA ZLOSC NIE WSTAL. Tak...
Wzdychasz.
Namyslasz sie nad czyms i kresli PEWNIE BY OPOWIESCIA URACZYL. Tak...
Fenna mowi: W Zerrikanii mezczyznami rzadza kobiety wlasnie.
Ognisko pali sie spokojnie.
Fenna pociaga nosem madrze.
popatrz ciekawie na fenne
Spogladasz ciekawie na Fenne.
Annamea wklada szesc pustych torebek, szesc torebek wypelnionych sola, piec torebek wypelnionych oregano, trzy torebki
wypelnione koperkiem, torebke wypelniona majerankiem, dwie torebki wypelnione rozmarynem, osiem torebek wypelnionych
czosnkiem, dwie torebki wypelnione estragonem, dwie torebki wypelnione pietruszka, torebke wypelniona szalwia, torebke
wypelniona papryka, torebke wypelniona mieta, torebke wypelniona lubczykiem, torebke wypelniona czabrem, torebke
wypelniona kolendra, torebke wypelniona jalowcem i trzy torebki wypelnione pieprzem do otwartego podroznego skorzanego
plecaka.
Sana mowi do Fenny: I moga miec wiecej mezow?
Fenna mowi: Czytalam o tem w jednej ksiedze.
Annamea wklada upieczone miesiwo krolika do otwartego podroznego skorzanego plecaka.
Fenna mowi do Sany: Naturalnie!
Plomienie sycza cicho.
Annamea mowi: Przepraszam na chwilke.
Annamea podaza na zachod.
Pocierasz czolo z namyslem.
Kiwasz glowa.
Ognisko plonie rownym plomieniem.
Zaslaniasz reka oczy przed podmuchami lodowatego wiatru ze sniegiem.
Fenna spoglada przekornie na Ravalda.
Spogladasz uwaznie na Fenne.
Sana usmiecha sie z zadowoleniem.
Sana mowi: No!
Namyslasz sie nad czyms i kresli ZDAJE SIE IZLI ICH TWIERDZA. Tak...
Ognisko grzeje cie przyjemnie.
Siedzaca na lewym ramieniu Fenny nakrapiana malutka sowa zaczyna sie intensywnie wpatrywac w ciebie, jakby chcac
przeswietlic twa dusze!
Namyslasz sie nad czyms i kresli TO JAKIS MEZCZYZNA ZARZADZA. Tak...
Sana mowi: Na pewno nie!
Fenna mowi do ciebie: Tak mu sie tylko wydaje.
Fenna chichocze.
Przelykasz glosno sline... Glurp!
Czujesz cieplo promieniujace od ognia.
Glaszczesz powoli popielata podstarzala golebice pocztowa.
Annamea przybywa z zachodu.
Popielata podstarzala golebica pocztowa odwraca glowe.
Annamea siada przy plonacym ognisku.
Ognisko pali sie spokojnym ogniem.
Annamea spoglada z usmiechem na ciebie, Herbalda, Ravalda, Elie, Fenne i Sane.
Fenna zjada babeczke z czekolada.
Nad twoja glowa zbieraja sie ciezkie chmury. Zaczyna padac snieg.
Nie mozesz tego zrobic, gdyz siedzisz.
Ravald otrzasa sie z zamyslenia, a nieznaczny usmiech znika z jego twarzy jak zdmuchniety morskim szkwalem.
Zjadasz babeczke z biala czekolada.
Plomienie skacza po drewnie.
Sana mowi do Annamei: Ale cudownie, ze to sie udalo!
Ravald mowi chrapliwie do ciebie: Fenny ptaszysko chyba ci nie wierzy
Ravald wskazuje Fenne.
Sana mowi do Annamei: I to w trybie przyspieszonym.
Sana usmiecha sie do Annamei pogodnie.
Annamea mowi do Sany: O tak!
Ravald przeciaga sie z trudem.
Fenna rozklada rece z usmiechem.
Ognisko pali sie spokojnym ogniem.
Annamea mowi: Powiedzialabym, ze dosc spontanicznie.
Sana kiwa glowa z usmiechem.
Herbald siada okrakiem na gietych drewnianych sankach.
Ogien rosnie gwaltownie, by po chwili nieco przygasnac.
Fenna mowi: To byl bardzo mily wieczor. Ale nawet taki musi sie kiedys skonczyc, pora mi do Swiatyni wrocic.
Fenna wstaje od plonacego ogniska.
Ravald spoglada lekko na Fenne.
Zaslaniasz reka oczy przed podmuchami lodowatego wiatru ze sniegiem.
Annamea wstaje od plonacego ogniska.
Sana mowi do Fenny: Cudownie, ze wpadlas!
Fenna spoglada w odlegly punkt, a jej twarz rozjasnia cieply usmiech.
Zeskakujesz z rozwieszonego plociennego szerokiego hamaka.
Annamea mowi do Fenny: Bardzo dziekuje, ze przyszlas!
Siedzacy na gietych drewnianych sankach Herbald, zapierajac sie nogami o podloze, bojowo staje nimi deba.
Posylasz Fennie pozegnalny usmiech, wyrazajac przy tym cicha nadzieje, ze wasze drogi szybko zejda sie ponownie.
Ravald wstaje z beczulki.
Annamea sciska z wdziecznoscia Fenne.
Fenna mowi: Ostancie w zdrowiu.
Siadasz ostroznie na rozwieszonym plociennym szerokim hamaku.
Sana wstaje od plonacego ogniska.
Ravald mowi chrapliwie do Fenny: Slowo bym nastepnym razem chcial zamienic
Fenna sciska cieplo Annamee.
Sana przytula na pozegnanie Fenne.
Ravald mowi chrapliwie do Fenny: Na osobnosci gdzie
Fenna wyglada jakby chciala cos powiedziec, ale w ostatniej chwili sie rozmyslila.
Ognisko trzeszczy glosno.
Annamea spoglada z usmiechem na Ravalda.
Annamea siada przy plonacym ognisku.
Fenna mowi do Ravalda: Dobrze.
Fenna omiata wzrokiem okolice i blogoslawi ja w imie Melitele.
Sana mowi do Ravalda: Chcesz przekonac Fenne, ze jednak zony nie moga miec wiecej mezow?
Ravald spoglada na Fenne, a jego chlodny zazwyczaj wzrok staje sie nieco bardziej przyjazny.
Sana smieje sie.
Fenna naciaga na glowe kaptur i otula sie szczelnie jedwabnym krwistoczerwonym plaszczem.
Fenna dyga lekko.
Fenna podaza na zachod.
Snop iskier unosi sie nagle z ogniska i ulatuje do gory.
Annamea kreci z rozbawieniem glowa.
Ravald przewraca oczami.
Sana siada przy plonacym ognisku.
Annamea mowi: Zadziwiacie mnie.
Usmiechasz sie pod nosem.
Ravald mowi chrapliwie: Pewno, ze nie moga.
Sana spoglada zaczepnie na Ravalda.
Spadajaca z drzewa gruda sniegu rozpryskuje sie w drobny puch pod twoimi stopami.
Sana mowi: Moga!
Annamea mowi: Ze mna jeden mezczyzna nie jest w stanie wytrzymac, skad mialabym wytrzasnac dwoch?
Ognisko plonie spokojnie.
Sana smieje sie beztrosko.
Spogladasz przekornie na Annamee.
Ravald mowi chrapliwie: Nie moga, i tyle.
Ravald mowi chrapliwie: Terenes by wam rzekl, bo na pewno wie
Czujesz cieplo promieniujace od ognia.
Sana mowi: Terenes guzik sie zna na malzenstwach.
Sana mowi: Jego glos sie nie liczy.
Sana pokazuje jezyk.
Ravald mowi chrapliwie: Ale zwyczaje zna i kraje zamorskie
Plomienie sycza cicho.
Usmiechasz sie szeroko.
Ravald mowi chrapliwie: I by wam rzekl, ze glupoty gadacie i tyle
Ravald spoglada z usmieszkiem na Sane.
Plomienie skacza po drewnie.
Spadajaca z drzewa gruda sniegu rozpryskuje sie w drobny puch pod twoimi stopami.
Drapiesz sie po glowie.
Namyslasz sie nad czyms i kresli ZDAJE MNI SIE IZLI. Tak...
Sana mowi do Ravalda: Nie powiem gdzie mam to, co by mi rzekl.
Ognisko pali sie spokojnie.
Sana chrzaka.
Annamea mowi: Och!
Namyslasz sie nad czyms i kresli DALEKO, DALEKO NA WSCHODZIE. Tak...
Namyslasz sie nad czyms i kresli HEN ZA GORAMI SMOCZYMI. Tak...
Annamea mowi: Pomyslalam od razu o nosie i przypomnialo mi sie...
Ognisko pali sie rownym plomieniem.
Annamea wskazuje zielony ogorek.
Annamea wstaje od plonacego ogniska.
Herbald potwierdza slusznosc slow Ravalda z bezbronnym usmiechem prostego czlowieka.
Ostatnie promienie zachodzacego slonca znikaja za horyzontem. Rozpoczyna sie noc.
Annamea zagarnia dlonmi tyle sniegu ile jest w stanie i zlepiajac go ze soba formuje sniezna kule.
Sana spoglada nagle na Herbalda.
Sana grozi Herbaldowi palcem.
Namyslasz sie nad czyms i kresli INSZE OGROMNE GORY SA. Tak...
Sana wstaje od plonacego ogniska.
Sana zagarnia dlonmi tyle sniegu ile jest w stanie i zlepiajac go ze soba formuje sniezna kule.
Annamea zaciera rece.
Ognisko rozpala sie mocniej, ale po chwili wszystko powraca do normy.
Ravald spoglada z zaciekawieniem na ciebie.
Namyslasz sie nad czyms i kresli I TAMOJ CZASEM BRACIA. Tak...
Sana kladzie dlonie na mala sniegowa kule i zapierajac sie nogami, stara sie przetoczyc ja dalej, tak aby oblepily ja
kolejne warstwy sniegu.
Herbald mowi do Sany: Nie mozesz i juz.
Spadajaca z drzewa gruda sniegu rozpryskuje sie w drobny puch pod twoimi stopami.
Namyslasz sie nad czyms i kresli JEDNA ZONE WESPOL MAJA. Tak...
Annamea kladzie dlonie na srednia sniegowa kule i zapierajac sie nogami, stara sie przetoczyc ja dalej, tak aby oblepily
ja kolejne warstwy sniegu.
Sana mowi do Herbalda: Bo co?
Namyslasz sie nad czyms i kresli ALE TO TYLKO KIEDYS TAK. Tak...
Ognisko grzeje cie przyjemnie.
Sana szturcha Herbalda z usmiechem.
Ravald spoglada niepowaznie na ciebie.
Namyslasz sie nad czyms i kresli W KARCZMIE ZASLYSZALEM. Tak...
Annamea kladzie dlonie na mala sniegowa kule i zapierajac sie nogami, stara sie przetoczyc ja dalej, tak aby oblepily ja
kolejne warstwy sniegu.
Herbald mowi do Sany: Bo sie nie bede dzielil.
Sana kladzie dlonie na duza sniegowa kule i zapierajac sie nogami, stara sie przetoczyc ja dalej, tak aby oblepily ja
kolejne warstwy sniegu.
Annamea bierze srednia sniegowa kule.
Rozkladasz rece bezradnie.
Ravald mowi chrapliwie do ciebie: Wszystko pomyliles!
Annamea umieszcza srednia sniegowa kule na duzej sniegowej kuli.
Namyslasz sie nad czyms i kresli DZIWNE MNIE SIE WYDALO TEZ. Tak...
Spogladasz znaczaco na Ravalda.
Annamea odgarnia wlosy i zaklada je za ucho tak, aby jej nie przeszkadzaly.
Slyszysz trzask pekajacego drewna, dochodzacy z ogniska.
Sana zagarnia dlonmi tyle sniegu ile jest w stanie i zlepiajac go ze soba formuje sniezna kule.
Hmmmmm...
Ravald mowi chrapliwie do ciebie: To bylo tak, ze jak jeden brat we boju padnie, to brat jego zone bierze jako swoja
Herbald mowi do Sany: Zone sobie znajdz.
Annamea bierze mala sniegowa kule.
Annamea posapujac cicho unosi mala sniegowa kule i umieszcza na snieznym niskim balwanie.
Sana wyglada jakby chciala cos powiedziec, ale w ostatniej chwili sie rozmyslila.
Ravald mowi chrapliwie: Ale nie, ze naraz przecie!
Sana mowi do Herbalda: Jednak moge?!
Zaczynasz sie namyslac, a twoje niezmacone troska czolo zaczyna sie falowac jak morze podczas sztormu, lecz po chwili sie
wygladza.
Herbald mowi do Sany: Moze jak doswiadczysz, jaki to ciezar, to zobaczysz, jak ciezko mezowie maja.
Sana mowi do Herbalda: Kiedys mi nie pozwoliles.
Sana pokazuje Herbaldowi jezyk.
Jedna z galezi umieszczonych w ognisku peka.
Ravald mowi chrapliwie do ciebie: Czy to insza historia jest?
Sana mowi: Ciezar..
Spadajaca z drzewa gruda sniegu rozpryskuje sie w drobny puch pod twoimi stopami.
Sana chrzaka.
Elia wstaje od plonacego ogniska.
Namyslasz sie nad czyms i kresli NO.. MOZE, NIE SLUCHALEM ZBYTNIO. Tak...
Sana mowi do Herbalda: Chyba jaka to radosc.
Annamea spoglada z rozbawieniem na ciebie, Herbalda, Ravalda, Elie i Sane.
Namyslasz sie nad czyms i kresli COS TAM DO UCHA WPADLO JENO. Tak...
Slyszysz trzask pekajacego drewna, dochodzacy z ogniska.
Sana mowi: Dlatego chcecie wiecej i wiecej zon.
Ravald spoglada z usmiechem na ciebie.
Sana kiwa glowa z przekonaniem.
Annamea wciska zielony ogorek w glowe snieznego wysokiego balwana w miejscu, w ktorym powinien byc nos.
Elia mruga polprzytomnie.
Annamea otwiera wyszywana czarna sakiewke z fredzelkami.
Annamea bierze mithrylowa monete, 28 zlotych monet, dziewietnascie srebrnych monet i miedziana monete z otwartej
wyszywanej czarnej sakiewki z fredzelkami.
Annamea zamyka wyszywana czarna sakiewke z fredzelkami.
Ravald mowi chrapliwie: Ale nikt nie chce zon wiecej, Sano.
Annamea wciska srebrna monete w glowe snieznego wysokiego balwana w miejscu, w ktorym powinno byc oko.
Annamea wciska srebrna monete w glowe snieznego wysokiego balwana w miejscu, w ktorym powinno byc oko.
Annamea wciska srebrna monete w korpus snieznego wysokiego balwana w miejscu, w ktorym powinien byc guziczek.
Ognisko pali sie rownym plomieniem.
Annamea wciska srebrna monete w korpus snieznego wysokiego balwana w miejscu, w ktorym powinien byc guziczek.
Annamea wciska srebrna monete w korpus snieznego wysokiego balwana w miejscu, w ktorym powinien byc guziczek.
Annamea wciska srebrna monete w korpus snieznego wysokiego balwana w miejscu, w ktorym powinien byc guziczek.
Annamea wciska srebrna monete w korpus snieznego wysokiego balwana w miejscu, w ktorym powinien byc guziczek.
Annamea wciska srebrna monete w korpus snieznego wysokiego balwana w miejscu, w ktorym powinien byc guziczek.
Annamea wciska srebrna monete w korpus snieznego wysokiego balwana w miejscu, w ktorym powinien byc guziczek.
Annamea wciska srebrna monete w korpus snieznego wysokiego balwana w miejscu, w ktorym powinien byc guziczek.
Elia mowi: Na mnie pora, bywajcie w zdrowiu.
Elia podaza na zachod.

Wysoka, snieznobiala postac powstala w wyniku umieszczenia na sobie trzech sniegowych kul. Na dole najwiekszej, na srodku
sredniej, zas na szczycie malej. Osobnik ten stoi bez ruchu i pomimo braku odzienia wcale nie wyglada na przemarznietego.
Wyglada on zabawnie z zielonym ogorkiem na srodku sniegowej twarzy, lecz musi pochodzic z bogatej rodziny, gdyz na jego
bialym garniturze znajduje sie komplet guzikow wykonanych z osmiu srebrnych monet. Z najwyzszej kuli wpatruje sie w ciebie
para oczu, zrobiona z dwoch srebrnych monet.
Ravald przeciaga sie.
Annamea spoglada szybko na zachod.
popatrz ciekawie na balwana
Spogladasz ciekawie na snieznego wysokiego balwana.
Herbald mowi do Sany: Radosc to wrazic sztylet wrogowi.. albo go maczuga przybic do podloza.
Sana mowi do Ravalda: Bo juz miales dwie, po drugiej wszystko sie zmienia, to juz ustalilismy!
Kiwasz glowa.
Ognisko pali sie rownym plomieniem.
Annamea mowi: Nawet nie zdazylam powiedziec pa! a co dopiero, ze dziekuje i w ogole.
Farida przybywa z zachodu.
Farida usmiecha sie na powitanie.
Aenya przybywa z zachodu.
Annamea usmiecha sie do Faridy slicznie.
Farida mowi: Dzien dobry!
Nad twoja glowa zbieraja sie ciezkie chmury. Zaczyna padac snieg.
Ravald smieje sie halasliwie.
Annamea mowi: Czesc!
Herbald mowi: Czolem, Farido.
Farida rzuca w ciebie ksztaltna zimna sniezka, tobie jednak udaje sie w pore uchylic.
Ognisko pali sie spokojnym ogniem.
Zeskakujesz z rozwieszonego plociennego szerokiego hamaka.
Farida syczy.
Spogladajac z usmiechem na Faride calujesz ja lekko w policzek, wyrazajac przy tym swe zadowolenie z waszego spotkania.
Annamea mowi do Faridy: Glodna?
Ravald mowi chrapliwie do Faridy: Czolem!
Herbald mowi do Faridy: Sana szuka zony jakby co.
Farida usmiecha sie przelotnie.
Sana wyglada jakby chciala cos powiedziec, ale w ostatniej chwili sie rozmyslila.
Sana mowi: Czolem!
Usmiechasz sie do Faridy.
Annamea wybucha glosnym, pelnym radosci smiechem jak na tileanke przystalo.
Miris przybywa z zachodu.
Aenya usmiecha sie wesolo.
Farida mowi do Sany: Ja sie nie nadam, wole mezczyn.
Miris mowi: O.. dzien dobry..
Annamea mowi: Jest i Miris!
[...]
A jakie jest twoje zdanie?
ODPOWIEDZ