Wyprawa na smoka

Forum Logi i Opowieści.
Maylinne
Posty: 98
Rejestracja: 16 lis 2011 16:44

Wyprawa na smoka

Post autor: Maylinne »

Opowiem wam o wyprawie na smoka. Wprawdzie nigdy nie brałam w żadnej udziału. Jednak słucham opowieści, wyciągam wnioski, jestem bystra, kojarzę fakty. No to wam opowiem, a wy się nawet nie zorientujecie, że coś tu jest nie tak.

Otóż wyprawa na smoka to poważna sprawa. By takie przedsięwzięcie miało szansę się udać, konieczny jest udział wielu wyszkolonych, dzielnych wojowników, plujących śmierci w twarz. Zwykle przynajmniej jeden ze śmiałków ma okazję napluć jej w twarz osobiście. Z okazji wielkiej wyprawy, ma się rozumieć. Wielcy wojownicy spotykają się w miejscu charakterystycznym. Na przykład na poczcie, bogowie wiedzą dlaczego akurat tam. Być może chodzi o fakt, że z wielką siłą (przymiotem fizycznym) idą często marne przymioty psychiczne. Być może niegdyś próbowano się spotykać w karczmie, ale nie było możliwe osiągnięcie porozumienia, o którą z nich chodzi? Lub takie spotkania kończyły się ogólnym pijaństwem, gdyż wojownicy zapominali, po co się tam znaleźli? Z pocztą zaś sprawa jest prosta. Jedna poczta na miasto, a do picia tylko to, co sam sobie przydźwigasz.

Kiedy spotkanie jakimś cudem dojdzie do skutku, rozpoczyna się okres oczekiwania na spóźnialskich. Wtedy wojownicy biegają wkoło z paniką i szaleństwem wypisanym na twarzy, wołając do siebie wzajem "zapomniałem broni" czy też "zapomniałem zbroi" albo nieraz "muszę się napić". Podobny rytuał ciągnie się zwykle przez kilka godzin. Zdarza się, że w międzyczasie dzień przechodzi w noc albo i na odwrót. Ale, spójrzmy prawdzie w oczy, wielcy wojownicy wcale nie potrzebują być punktualni. Jeśli ktoś bardzo chce się z nimi zobaczyć, to poczeka, bo inaczej w zęby. Jeśli ktoś nie chce, tym lepiej dla niego.

Kiedy nareszcie wszyscy się zbiorą, następuje marsz do celu. Jego prędkość w niezwykle przemyślny i zawiły sposób regulowana jest wzajemnymi pokrzykiwaniami typu "wolniej" lub "szybciej", a także padaniem gdzieś w trawę całkowicie wycieńczonych osób. Niektóre grupy wojowników wyrobiły sobie poza wspomnianymi własne nowatorskie tradycje. Należą do nich marszowe śpiewy, postoje na obiad, naukowe dysputy lub nieodzywanie się do siebie ani słowem.

Na miejscu natomiast rozpoczyna się rzeź! Ktoś, lub nawet kilka ktosiów, jest oficjalnym kierownikiem tego całego bajzlu. Jednakże tak naprawdę nikt nie ma pojęcia co się dzieje. Krew tryska fontannami, kości grzechoczą tak, że słucha cały kraj, wokół latają oderwane kończyny, nie wiadomo nawet czy nasze, czy wroga. Dziesiątki broni rąbią, kłują i miażdzą. Ktoś mdleje, ktoś piszczy z przestrachem, ale nikt się do tego nie przyznaje. Opinii publicznej nie pozostaje nic innego jak przyjąć, że piski wydał z siebie smok, zapomniawszy na chwilę jakim rodzajem stworzenia jest. Między piskami dają się słyszeć rozkazy jakiegoś samozwańczego dowódcy. Jak przez mgłę. Nikt nie słucha, każdy chciałby już to zakończyć, ale nie! Nie da się!

Wielcy wojownicy wykonują zgrabny taktyczny odwrót. Gromadzą się gdzieś za drzewem czy za załomem korytarza i omawiają nową taktykę. Wszyscy ranni jak jasna cholera, ledwo już zipią właściwie. I właśnie wtedy zaczynają jeść zioła. O, piękna chwilo! Wielcy wojownicy zjadają całe, wypchane po brzegi woreczki cennych ziół, by następnego dnia rano zakląć głośno, spojrzeć prawdzie w oczy, odżałować stertę mithrylu i napisać do znajomego zielarza. By dostarczyć zarobku żyjącym w harmonii z naturą, znawcom wszelkiej roślinności, takim jak ja. I wreszcie, bym przez kolejny miesiąc mogła opijać się winem z Toussaint i wypalać tytoń cesarski, listek po listku, bez ustanku.

Jeśli chodzi o wyprawę na smoka, rzecz toczy się dalej, lecz staje się dalece mniej interesująca. Końcówka opowieści ani słowem nie wspomina o stertach mithryli, pijaństwie, ucztowaniu i ogólnej rozpuście. Jednak jeżeli macie ochotę, możecie ją również przeczytać. Wielcy wojownicy teraz zdrowieją, napchawszy się roślinkami. Podejmują kolejną brawurową, lecz w gruncie rzeczy rozpaczliwą próbę. Udaje im się albo i nie. Ktoś ginie albo i nie. (Zazwyczaj tak, zdecydowanie.) Wśród poległych znajduje się smok albo i nie. Ktoś pomstuje, ktoś oddycha z ulgą, ktoś postanawia nigdy więcej nie brać udziału w czymś podobnym. A miesiąc później odbywa się kolejna wyprawa. Mniej więcej wedle tegoż samego scenariusza.
Awatar użytkownika
Nazira
Posty: 199
Rejestracja: 12 lut 2012 01:11

Re: Wyprawa na smoka

Post autor: Nazira »

Maylinne pisze:Kiedy nareszcie wszyscy się zbiorą, następuje marsz do celu. Jego prędkość w niezwykle przemyślny i zawiły sposób regulowana jest wzajemnymi pokrzykiwaniami typu "wolniej" lub "szybciej", a także padaniem gdzieś w trawę całkowicie wycieńczonych osób. Niektóre grupy wojowników wyrobiły sobie poza wspomnianymi własne nowatorskie tradycje. Należą do nich marszowe śpiewy, postoje na obiad, naukowe dysputy lub nieodzywanie się do siebie ani słowem.
Tutaj umarłam :lol: :lol: :lol:
Nazira z Val'Kare, Zarzadczyni Zajazdu 'Bialy Kiel', Naczelna Wiedzma 'Bialego Kla', smoczyca.<3
Rafael
Posty: 85
Rejestracja: 04 mar 2009 11:05

Re: Wyprawa na smoka

Post autor: Rafael »

Swietne swietne, mnie najbardziej bawi moment "zbierania sie" :D

R.
Awatar użytkownika
Athalyse
Posty: 78
Rejestracja: 21 lis 2011 20:19
Lokalizacja: Myslovitz - Beuthen

Re: Wyprawa na smoka

Post autor: Athalyse »

Mega dobre :lol: :lol: :lol: MOAR :!:
"-Ciągle muszę mu przypominać, że pali się budynki a gwałci kobiety.
-Gwałci? - przestraszył się Rincewind.
-Słuchaj, on ma 84 lata. Nie niszcz marzeń starego czlowieka."
Awatar użytkownika
Alicia
Posty: 197
Rejestracja: 20 wrz 2009 02:34

Re: Wyprawa na smoka

Post autor: Alicia »

A ja jestem wielbicielką akapitu "Na miejscu natomiast rozpoczyna się rzeź" 8-)
Dziękuję Maylinne za to, że ktoś wreszcie opowiedział o tym wszystkim głośno, na pohybel tym bohaterom dla których wszystko zawsze jest w porządku. :lol:
Awatar użytkownika
Miuosh
Posty: 408
Rejestracja: 16 maja 2009 18:31
Lokalizacja: JaworznoCity

Re: Wyprawa na smoka

Post autor: Miuosh »

Zajebiste :)
Ogre!
Awatar użytkownika
Tuna
Posty: 108
Rejestracja: 22 gru 2013 07:09

Re: Wyprawa na smoka

Post autor: Tuna »

:D Popieram przedmówcę
Mi się podoba całość, a umierałam przy większości tekstu. :lol:
Genialne!
Ulf pisze:Witaj Tuńczyku!
ps wiedziałaś, że Tuńczyk - to po łacinie 'Przyjaciel Żółwia' (Tuń - przyjaciel, Czyk - żółwia)? ;)
Rork pisze:“ Tuńczyk ma 14% białka! masa po nim przyrasta szybciej niż populacja cyganów na Słowacji! ”
Garar
Posty: 50
Rejestracja: 10 lis 2011 18:30

Re: Wyprawa na smoka

Post autor: Garar »

Witam!

Zaciekawiła mnie ta opowieść, ma ktoś może loga z jednej z takich wypraw?

Garar
Awatar użytkownika
Asandra
Posty: 126
Rejestracja: 09 cze 2009 23:44

Re: Wyprawa na smoka

Post autor: Asandra »

:o To trzeba przeżyć i samodzielnie się przekonać jak to jest.
A tekst Maylinne jest rzeczywiście fantastycznie zredagowany. 8-)
Orm
Posty: 17
Rejestracja: 15 mar 2014 12:09

Re: Wyprawa na smoka

Post autor: Orm »

I jakże pięknie oddający rzeczywistość. ^^
ODPOWIEDZ