Wszystko to bardzo fajnie, ale jakim cudem Ty mozesz to ocenic i pisac przeciwko cukierkowosci a za Dark Fantasy? Osoba z postacia w gildii calkowicie neutralnej, ktora na Arkadii wypowiada sie za takimi kwiatkami jak tolerancja wyznaniowa wobec Chaosu? Ktorej postac stosuje bezwarunkowa neutralnosc wobec graczy ale nie wobec npcow z tych samych frakcji?Nazira pisze: Hunrimie... ja nie rozumiem obecnej tendencji ułatwiania wszystkiego. Dzieci mają dysleksję, dysortografię i są w ogóle dys-funkcyjne, połowa społeczeństwa nie radzi sobie z najprostszymi rzeczami. Zauważcie jak łatwo mają teraz gracze, którzy faktycznie są żółtkami. Dedykowany klient z mapą (czy ktoś jeszcze pamięta czasy telneta?), kolorki, bindy, aliasy, dużo, i to naprawdę ogromnie, zmniejszona brutalność świata (Zabiję cię! Dlaczego? Bo tak! - tego nie ma), paczki, zioła przy których zarabianie to czysta przyjemność (a gdzie godziny spędzone pod Novi na polowaniu na króliki). Może nie róbmy z nowych graczy dzieciaków z podstawówki, które mają dwie lewe ręce do wszystkiego. Nie sądzę by do Arki siadały takie osoby, bo i Arka nie oferuje dla takich osób nic - mało który dzieciak siada teraz do gry tekstowej kiedy ma toooooony MMO i innych świecąco-błyszczących się gierek. Nie mówię, że mamy wrócić do czasów kiedy cztery zgony na startówce były na porządku dziennym i nikt nie leciał z płaczem do wizów tylko przyjmował to na chłodno. Ale nie róbmy też z Arki gry dla przedszkolaków, bo straci to swój urok (tym bardziej, że średnia wieku graczy na arce podejrzewam bardzo podskoczyła w górę). Owszem, nowym graczom trzeba pomogać (i podejrzewam, że mało jest starszych graczy na Arkadii, którzy nie zatrzymają się gdy jakiś zagubiony gracz poprosi ich o pomoc), ale nie hodujmy ich w szklarni, bo Arka to też ta nieco bardziej brutalna jej strona. I ona też ma swój urok.
Nikt Cie nie atakuje to nie wiesz w czym problem.
A problem jest w tym, ze kiedys Player Killerzy mieli mnostwo "wlasnych zajec" bo graczy bylo mnostwo. A teraz przemierzaja arkadie wzdluz i wszerz, odwiedzajac najczesciej odwiedzane przez graczy miejsca by znalezc i zaatakowac kogokolwiek kto podpada pod definicje wroga. Jesli napotkany cel akurat nie jest wycienczony, ciezko ranny lub nie ma padnietej sieci to ucieka, a hunter albo ma humor na dalsze czajenie sie w okolicy, albo biegnie dalej w swiat szukajac nowych celow, w poltorej godziny mogac obskoczyc wszystkie ciekawsze miejsca domeny. Zgonow to nie generuje prawie wcale. Przyjemnosc z gry obniza znacznie.
Co to ma do zoltkow? Jeszcze 5-6 lat temu moglem - majac tych samych wrogow - spokojnie prowadzac zoltkow na wyprawy. Przymusowe przerwanie takiej zdarzalo sie, ale bylo przygoda a nie regula. Dzis miewam klopoty by dokonczyc rozmowe na poczcie w Novigradzie lub w Nuln.
Nietykalnosc w towarzystwie zoltkow to IMHO skrajnie zly pomysl - bedzie prowadzic do przekretow. Tylko po co agresywne postacie ustawicznie patroluja glowne miasta, goblinki, ghule czy choboldy? Czy przez przypadek nie poluja konkretnie na tych ktorzy chca spedzic troche czasu z zoltkami?