Ku chwale Sigmara!

Forum Logi i Opowieści.
Rayv
Posty: 25
Rejestracja: 13 paź 2017 17:19
Lokalizacja: Wro

Re: Ku chwale Sigmara!

Post autor: Rayv »

To jeszcze ja moje 3 grosze językowo: (...) a Bretonia nienalezaly do najlepszych. (nie z czasownikiem).

A samo opowiadanko świetne, oby Ci wena nie przeminęła :)
Crer
Posty: 204
Rejestracja: 03 sty 2015 09:09

Re: Ku chwale Sigmara!

Post autor: Crer »

Minęło trochę czasu, ale wracam z naszą przygodą!
Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać. Oczywiście bardzo proszę o wszelkie uwagi i komentarze. Będę wprowadzał korekty.
--------------------------------------------

Diuk Godfrey okazał się niespodziewanie hojny i zakwaterował rycerzy w pokojach gościnnych pałacu. Członkowie kapituły otrzymali swoje, aż nadto bogate komnaty.
Crer obszedł dookoła wielkie łoże z baldachimem po czym bezceremonialnie się na nim położył. Zamkowe prycze wydawały się niemalże pręgierzem w porównaniu do tego zacnego mebla. W sercu Crera pojawiła się nuta tęsknoty za luksusami, którą szybko odegnał przywołując w myślach modlitwę. Komtur próbował skupić się na zadaniu, które teraz było najważniejsze. Po przeciwnej stronie komnaty spoglądały na niego oczy płaskorzeźby przedstawiającej młodą kobietę napełniającą dzban ze strumienia. Niewiasta była piękna. I smutna.


Minął trzeci dzień pobytu w Quenelles, a śledztwo nawet nie drgnęło. Próby uruchomienia kontaktów i informatorów spełzły na niczym. Wisielczy humor Komtura pogłębiała jeszcze pogoda, która usilnie próbowała przemoczyć go „do suchej nitki”. Biały płaszcz ubrudzony był błotem, a przecież jego barwa miała symbolizować czystość sumienia noszącego go zakonnika. Poprzedniego dnia do drużyny dołączył Seneszal Chris, brat Modar oraz Dowódca Straży Przybocznej Wielkiego Mistrza - krasnolud Kener. Przybyli z opóźnieniem gdyż uczestniczyli w krucjacie na rubieże plugawych ziem. Wieści, które przynieśli także nie napawały optymizmem. Chaos rósł w siłę, a jego wojownicy byli coraz zuchwali. Przekazywanie wieści podczas porannego posiłku przerwał posłaniec. Pokłonił się lekko po czym wyrecytował w kierunku Mistrza:
- Z woli Godfreya Le Courageux, Diuka d'Quenelles zapraszam was Wielki Mistrzu na przyjęcie wieczorne, które rozpocznie się o godzinie dziewiątej wieczór w sali balowej pałacu – młody mężczyzna pokłonił się jeszcze raz.
Na twarzy Ferda pojawił się paskudny uśmiech gdy patrząc na Crera rzekł do posłańca:
- Dziękuje za zaproszenie. Oczywiście potwierdzam obecność przedstawiciela Zakonu Sigmara. Przekażcie Diukowi, że reprezentować mnie będzie Komtur Crer Silber.

Komtur klęczał przy wielkim łożu i oddawał się modlitwie. Z głębokiego skupienia wyrwało go stukanie do drzwi. Wstał i boleśnie rozprostował kolana – czul, ze lata mijają bezlitośnie. Powoli podszedł do drzwi i zapytał:
- Kto tam?
- To my Komturze, Modar i Kan. Wzywałeś nas.
Crer otworzył drzwi i zaprosił swoich towarzyszy do środka.
- Siadajcie – wskazał im krzesła stojące obok dębowego stołu – Mam do was prośbę. Za godzinę ruszam do sali balowej na przyjęcie. Mam jednak przeczucie, że „śmietanka”, która się dziś pojawi, może przynieść nam nowe wieści.
Komtur popatrzył na swoich towarzyszy i chrząknął.
- Chciałbym abyście byli blisko, niewidoczni – ciągnął powoli – Wypatrujcie wszelkich oznak plugawego chaosu. Tylko dyskretnie.
Modar i Kan przytaknęli zgodnie.
- Tylko tyle. Dziękuję wam bracia. Możecie odejść – Crer uśmiechnął się przyjacielsko.
Gdy towarzysze opuścili komnatę Crer popatrzył na przygotowane odzienie spoczywające na łożu. Zdobiony czarny kaftan i modne, wąskie spodnie w szarym kolorze zostały dostarczone przez sługi Diuka ledwie pół godziny wcześniej. Komtur ubrał się w przygotowany strój i przejrzał się w zdobionym lustrze. Kaftan lekko pił pod pachami z powodu szykownego kroju, a wąskie spodnie dawały dziwne odczucie ucisku w łydki, ale rozmiar się zgadzał. Strój ten był mimo wszystko wygodniejszy od rycerskiej zbroi.
Crer przesunął ręką po ogolonej na łyso głowie i uśmiechnął się do siebie w lustrze.
- Może jednak ten wieczór nie będzie taki straszny? – pomyślał i do drzwi.
Crer
Posty: 204
Rejestracja: 03 sty 2015 09:09

Re: Ku chwale Sigmara!

Post autor: Crer »

Sala balowa miała kształt krzyża. W jej centrum pozostawiono miejsce dla tańczących par, natomiast w bocznych ramionach umiejscowiono syto zastawione stoły. W prawej odnodze ustawiono rzędy butelek z wszelakimi alkoholami, głównie wybornych win z bretońskich winnic. W lewym ramieniu sali stoły uginały się pod stosami przystawek pochodzących z całego Starego Świata. Crer przechodząc wzdłuż ławy zauważył owoce morza z tileańskich wód, wypieki z Krainy Zgromadzenia oraz mięsiwa przyrządzone w najbardziej wyszukany sposoby. W ramieniu przeciwległym do wejścia do sali swoje miejsce miała kilkunastoosobowa orkiestra. Komtur przechadzał się miedzy gośćmi wnikliwie ich obserwując i starając się spróbować jak najwięcej rodzajów przystawek. Kaftan z każdą chwilą robił się ciaśniejszy.
Wśród zacnych uczestników przyjęcia znalazły się rodziny szlacheckie, członkowie dworu oraz zaproszeni goście. Sala wypełniona była po brzegi. W powietrzu unosiła się mieszanka zapachu wspaniałych dań i perfum w każdej nucie. Gwar rozmów gości niemalże zagłuszał dźwięki instrumentów odgrywających Pieśń Pani Jeziora.
Nagle przed Crerem wyrosła postać gospodarza, który uśmiechnął się szczerze i zaczął:
- Cieszę się, że was widzę Komturze. Liczyłem, że Mistrz także zrobi mi tę radość.
- Diuku, Mistrz bardzo chciał, jednak powaga zadania, które nas tu przywiodła zajmuje jego uwagę – odparł Crer i odwzajemnił lekki uśmiech.
- Tak, domyślam się. A skoro poruszyliście ten temat – jak wasze śledztwo? Macie już jakichś podejrzanych? Czy chaos ma już w szponach moich poddanych? – zapytał kpiąco Godffrey.
- Diuku, wasi rycerze dzielnie walczą o spokój tych ziem – powiedział spokojnie Komtur – Bądźcie jednak czujni, siły chaosu są podstępne. A nasze śledztwo trwa.
- Przypominam tylko, że pozostały wam cztery dni – Diuk uśmiechnął się zimno – Życzę powodzenia! A dziś bawcie się dobrze .
- Dziękuję Diuku – Crer odparł szczerze i pokłonił się.
Gdy tylko Godffrey się oddalił Komtur ruszył w stronę prawego ramienia sali, czuł że musi zwilżyć gardło po tej suchej konwersacji. Bez wahania zdecydował się na lampkę czerwonego, wytrawnego wina z lokalnego szczepu Crue.
- Dobry wybór rycerzu – kobiecy głos przerwał zamyślenie Crera.
Stała obok niego wysoka, szczupła kobieta o niemalże posągowej urodzie. Wielkie, szafirowe oczy hipnotyzowały. Miała na sobie granatową suknię składająca się z bogato zdobionego gorsetu oraz szerokiego klosza zdobionego srebrnymi haftami.
- Dobry, ale ja zaproponuje wam cos znacznie lepszego – ciągnęła dalej swoim aksamitnym głosem.
- Zdam się na was pani. Crer Silber – Komtur przedstawił się krótki i pokłonił.
- Silber… Silber, coś mi to mówi – spoglądała na niego figlarnie – Zawsze myślałam, że zakonnicy noszą zgrzebne szaty i nie piją. Na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech odsłaniający ładne, białe żeby.
- A więc jednak kojarzy mnie pani. Crer Silber, Wielki Komtur Zakonu Sigmara Młotodzerżcy – mówiąc to pokłonił się jeszcze raz – A co do spożycia alkoholu to reguła nie zakazuje nam pić, ale sugeruje umiar.
- Zatem ten jeden, mały kieliszek mieści się w waszej regule – kobieta podała Crerowi zdobiony kielich wypełniony rubinowym płynem – Nazywam się Brigitte Tisou. Hrabina Tisou, właściwie wdowa Tisou. Na twarzy kobiety po raz kolejny zagościł szeroki uśmiech.
- Bardzo mi miło – odparł Crer patrząc prosto w oczy kobiety – Domyślam się jednak, że nie rozmawiamy przypadkowo, biorąc pod uwagę pani doskonała znajomość rycerskich nazwisk.
- A więc wolicie bezpośrednio – Brigitte udała zasmuconą minę – zabieracie mi wielką radość z flirtu - Szlachetni rycerze – parsknęła lekko i zbliżyła usta do ucha Crera – Wydaje mi się, że mam informacje, które mogą was zainteresować. Jednak tutaj narażam się na niebezpieczeństwo. Jest tu pełno oczu, które nas obserwują. Dopijmy nasz doskonały trunek i chociaż poudawajmy, że świetnie nam się rozmawia.
Brigitte stuknęła kieliszkiem o kieliszek rycerza i zaśmiała się na głos. Po chwili znowu zbliżyła się do ucha Crera i wyszeptała – Za minut dziesięć wyjdę z sali, wy uczyńcie to samo za minut dwadzieścia. Spotkamy się za domem służby w południowej części pałacu.
Crer wzniósł kielich i pozdrowił kobietę, która powoli oddaliła się w kierunku innych gości. Spojrzał na wielki zegar stojący w rogu sali i zapamiętał godzinę.
Komtur nie wiedział czy to nadmiar jedzenia, czy może duszna atmosfera Sali, ale zakręciło mu się w głowie.

Odnalezienie domu służby nie było problemem, jednak Crer czuł się coraz gorzej. Zawroty głowy i ogólne osłabienie postępowało z każdą chwilą. Gdy dotarł za róg domu ktoś chwycił go za kaftan i przyparł do ściany. Zapach cytrusowych perfum uderzył go w nozdrza. Miał wrażenie, że szafirowe oczy zalśniły w ciemności. Nim zdążył coś powiedzieć namiętnie go pocałowała i wyszeptała – Czekałam na ciebie rycerzu.
Nie miał siły jej odepchnąć, chociaż sam nie wiedział czy by to zrobił. Nie wiedział co się dzieje, cały świat tańczył, a jej usta były aksamitne.
Pchnęła go na stertę siana złożoną przy ścianie stykającej się ze stajnią. Podciągnęła spódnice i usiadła na nim okrakiem. Gdy zacisnęła uda zabrakło mu tchu.
- Dam ci rozkosz jakiej nigdy nie doświadczyłeś rycerzu – szeptała – Staniesz się darem dla niej.
Crer nie mógł nić zrobić, ciemność ogarniała go coraz bardziej. Kątem oka zauważył, że Brigitte wysuwa zza podwiązki długi sztylet.
- Ona nagrodzi mnie gdy dam jej twoje serce – chichotała spazmatycznie.
- Pani – nagle za plecami kobiety pojawił się czarno odziany mężczyzna – Musimy się spieszyć. Dokonajcie rytuału, a ja przekażę wasz dar.
- Tak, tak, macie racje! – Kobieta nacięła policzek Crera, oblizała ostrze i wyszeptała – Jest idealny, idealny, taki czysty – Wzniosła sztylet do zadania ciosu gdy nagle w powietrzu rozniósł się dźwięk miażdżonego ciała. Czaszka czarno odzianego mężczyzny pękła niczym arbuz pod ciosem bojowego młota. Silne ramiona zakute w białą zbroję chwyciły kobietę i ściągnęły ja z Komtura.
Crer już nic nie widział. Zapadł w ciemność.
Awatar użytkownika
Nrdan
Posty: 54
Rejestracja: 12 paź 2018 07:25

Re: Ku chwale Sigmara!

Post autor: Nrdan »

Doskonałe opowiadanie - gratuluję! Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg! :)
Eeeeeee...... trzeba na stryszek.
Crer
Posty: 204
Rejestracja: 03 sty 2015 09:09

Re: Ku chwale Sigmara!

Post autor: Crer »

Crer wisiał w nicości, otaczała go bezkresna ciemność. Nagle poczuł czyjś dotyk na ramieniu. Odruchowo odwrócił się by zadać cios, ale to co zobaczył zmroziło go do szpiku kości.
- Witaj Crer, czekałem na ciebie – powiedział cicho wysoki mężczyzna o kruczych włosach.
- Hein, bracie… to niemożliwe, ty nie żyjesz… – wyszeptał Komtur.
Mężczyzna położył palec na ustach Crera i gestem nakazał ciszę.
- Chodź ze mną. Czekamy na ciebie – Hein mówiąc to chwycił rycerza za rękę i powiódł w ciemność. W tym samym momencie stanęli przed potężnymi czarnymi wrotami ozdobionymi plugawymi płaskorzeźbami. Przedstawiały splątane ciała kobiet, mężczyzn i zwierząt oddanych rytualnej orgii.
- Stój! – krzyknął Crer - Nie możemy tam wejść!
- Ależ musimy bracie – wysyczał Hein ukazując wężowy język.
Crer chciał uwolnić się z chwytu brata, lecz po chwili spostrzegł, że to co go trzyma nie jest ludzką dłonią, a szczypcami przypominającymi odnóże raka. Uniósł głowę i spojrzał prosto w oczy demonicy.



- Komturze! Komturze! Ocknijcie się! – głos Modara przedarł się przez ciemność i wybudził Crera.
- Myślałem, że ta wiedźma was zadźgała – kontynuował młody rycerz – Baliśmy się, że odnaleźliśmy was za późno.
Twarz Modara stężała.
- Musiała podać wam jakąś truciznę, byliście bez życia – powiedział ze smutkiem.
- Nic mi nie jest, jestem tylko słaby – Crer skłamał starając się nie stracić przytomności. Powoli rozejrzał się w półmroku starając się zrozumieć co się stało. Kilka kroków za Modarem stał Kan, Przyboczny Gwardzista Wielkiego Mistrza. U jego stóp leżały dwa ciała, w tym jedno bez głowy. Pierwsze należało do Brigitte – kobieta miała wbity w szyje sztylet, aż po samą rękojeść. Zeszklone szafirowe oczy patrzyły w pustkę. Drugie ciało, sądząc po gabarytach należało do mężczyzny. Ubrany był czarny strój składający się ze skórzanego płaszcza, wzmacnianych spodni i wysokich oficerskich butów. Resztki czaszki wiszące na fragmentach skóry nie pozwalały na identyfikację właściciela.
- Mogliście ich nie zabijać, teraz nie mamy kogo przesłuchać – wydusił ciężko Crer masując skroń.
- Komturze, tego pierwszego trza było unieszkodliwić, miał pod płaszczem ukryty rapier – odparł Kan wskazując na broń czarno odzianego.
- A ta ladacznica – krasnolud kontynuował – Sama się dźgnęła gdy chwycił ją Modar.
- Wolała śmierć niż wyjawić nam swe motywy – rzekł ze smutkiem młody rycerz.
- Zatem jesteśmy w punkcie wyjścia – skwitował gorzko Komtur.
- Niezupełnie – Kan przerwał ciszę – Ja wiem gdzie ten bez głowy ubrudził sobie buty.
Krasnolud uśmiechnął się szeroko odsłaniając kwadratowe żeby - Ten smród może pochodzić tylko z jednego miejsca!
ODPOWIEDZ