Prosiłbym o nie odwracanie kota ogonem. Nigdzie nie napisałem, że chciałbym by Cech był nietykalny. To nad czym sobie popłakałem to fakt, że gildie neutralne nie mają żadnej przewagi nad innymi stowarzyszeniami, gdzie w drugą stronę taka przewaga występuje. Macie ciastko i zjadacie ciastko, a ponoć tak się nie da.
Zapytaj się swoich kolegów co się dzieje jak Mutanci albo Osadnicy zaatakują zbrojnego CKN, albo mieszkańca Białego Kła. Nic. Trzeba skulić potulnie uszy, uciec i liczyć na to, że nie będziemy mieli na głowie wojny jak ZH.
W innych słowach - jak RA zaatakuje MC to beda konsekwencje, wrócą w wiekszej ekipie. Tak samo KG, tak samo Scoia. Jak RA zaatakuje CKN to nie będą mieli żadnych konsekwencji. Może wpadnie kilka łatwych fragów, może uda się wymusić jakiś haracz, albo inny "trybut" jako cenę za zakończenie wojny.
Nie ma miejsca na Arkadii na postać dumnego zbrojnego czy kupca. Najzwyklejszy rekrut z AL, RA czy innego KG może każdemu z nas napluć w twarz, a jakakolwiek - nawet słowna - reakcja z naszej strony, może (i najprawdopodobniej będzie) powodem do wywołania wojny.
Nie mamy żadnej karty przetargowej. Fajnie by było taką mieć. Używając twojej metafory - chciałbym mieć ciastko i nie musieć go nigdy zjeść.
A dlaczego? Pomijając otwartą współpracę z MC albo Scoia, gdzie taka reakcja miała by sens, moim zdaniem system powinien być tak dopracowany, by bardziej opłacalnym dla gildii B były dobre albo neutralne stosunki z Cechem (czy Białym Kłem), a rozpoczęcie wojny miało jakiekolwiek konsekwencje.
Ja jestem. Nie jestem niewidomy, ale czasem zdarza mi się handlować informacjami. Czy jestem godnym następcą? Pewnie nie. To były wybitne postaci, które wspominamy do dzisiaj. Swoją drogą cieszy mnie że ich pamiętasz. Historia pokaże czy ktoś kiedyś wspomni mojego gnoma. Mam jedynie nadzieję, że nie będę wspominany jako ostatni subiekt i kupiec CKN.
Pozdrawiam.