okiem niziołka

Forum Logi i Opowieści.
Awatar użytkownika
Viveck
Posty: 28
Rejestracja: 20 lut 2018 12:08

okiem niziołka

Post autor: Viveck »

PIERWSZE KROKI
- No! Teraz to w końcu zobaczę ich więcej! To będzie pracowity dzień! – zakrzyknął niziołek i nie czekając ani chwili dłużej, zwlókł się z łóżeczka, zostawiając je niepościelone. Pociągnął nosem, a zapach pichconych racuchów, który go doszedł, przyprawił go o burczenie brzuszka.
Wciągnął na siebie pomiętą koszulę oraz przydługie spodnie, które trzymały się tylko dzięki cienkiej linie obwiązanej wokół pasa, spakował swój tobołek, zjadł pierwsze śniadanie i wyszedł na zewnątrz uśmiechając się szeroko.
Słońce stało już wysoko na niebie, nie wiedział jak to możliwe (przecież jak zwykle obudził się skoro świt…) Popatrzył chwilę w niebo, po czym wyruszył by podziwiać miasto. Bardziej od samego miasta, które robiło na młodym niziołku olbrzymie wrażenie (nie na co dzień się widzi budynki mające po kilka pięter) fascynowali go ludzie, ale nie tylko. Wśród wszystkich ras przebywających w mieście udało mu się rozróżnić: człowieków, krasnoludy, elfiaki, krzyżówkę elfiaka i człowieka a nawet gnoma. Trzeba sobie wyobrazić jego zdziwienie, gdy te wszystkie niziołki biegające po mieście i bawiące się w berka okazały się być tylko dziećmi człowieków. Po kilkunastu minutach obserwacji zaczął dostrzegać dzielące ich różnice, a było ich całkiem sporo.
Viveck może i nie był typowym przedstawicielem swojej rasy, ale na pewno kilku typowych cech można się u niego dopatrzeć. Owłosione, gołe stopy, lekko zaokrąglony brzuszek, kasztanowe kręcone włosy oraz zamiłowanie do jedzenia to tylko te najbardziej widoczne. Ten „niewysoki, lecz zarazem wielki” niziołek ma o sobie bardzo wysokie mniemanie, jego ego przerasta nawet najwyższy budynek w mieście, lecz nie da on sobie tego powiedzieć.
Zwykle mało widział. Nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństw w tym wielkim świecie, był po prostu lekkoduchem.
Otrząsając się z chwilowego zamyślenia zauważył, że na rynku zrobiło się naprawdę tłoczno. Tratowany raz po raz postanowił znaleźć cichsze miejsce, gdzie mógłby w końcu kogoś poznać oraz znaleźć jakąkolwiek prace. Życie w mieście, jak sobie to uświadomił podczas jednej nocy, jest o wiele droższe niż mógł przypuszczać, a pieniądze (niestety!) nie spadają z nieba.
Poczta. Może nie tyle co bardziej ciche, ale odrobinkę mniej ruchliwe miejsce niż rynek.
- Czas na trzecie śniadanie - powiedział sam do siebie i usiadł na ławeczce. - Człowieki są jednak nudne i jest ich jak grzybów po deszczu w lesie – pomyślał. - Grzyby… A gdyby tak zrobić jajecznicę? Zgłodniałem od tego siedzenia tutaj…
Nie mógł się on jednak ruszyć, zastygł wpatrzony, gdy do niewielkiego przedpokoju na poczcie weszło połączenie ludzia i jakiegoś ludzia grubasa zdrowej postury. Nie mogąc wytrzymać, parsknął śmiechem. Nie musiał długo czekać na reakcję oburzonego ogra o niewielkim móżdżku (za to porządnych łapach i mieczem przy pasie).
- Cu tfoją tag bafi? - Ogr zrobił groźną minę, zbliżając się.
Kilka osób wstało z ławki i ruszyło w stronę wyjścia, wyczuwając unoszące się w powietrzu lanie Viveck wręcz przeciwnie - gdy dotarło do niego, w co się wpakował, nie był w stanie się ruszyć. Niziołek głośno przełknął ślinę.
- Dopla, tfoja telas da mojej co ma f kieseniach i sapomnimy o splafie! - Ogr przeszukał niziołka swoimi grubymi paluchami i zabrał jego tobołek. Gdy w kieszeniach swojej ofiary znalazł tylko kilka pensów, a w tobołku bułki i owoce - oddał wszystko prawowitemu właścicielowi. Wielki ogr (ponad 3 razy większy od Vivecka) spojrzał na niziołka z odrazą (a może litością?) i powiedział:
- Tfoja ma scescie se taka biedna, a moja ma doply humol. Halflinki sa take male i take gupiutkie.
- Ale, ale…. Ja nie jestem halflingiem! Jestem niziołkiem! Nie mylić mnie z moimi kuzynami! Ja ci pokażę! - Podczas gdy złość zaczęła brać górę nad naszym małym bohaterem i począł się on czerwienić, ogr wyszczerzył swoje brudne i pojedyncze zęby w przerażającym uśmiechu (tak, to chyba miał być uśmiech). Chwilę później rozległ się jego gardłowy i niski śmiech.
Viveck skakał, kopał, bił ogra swoimi malutkimi rączkami, lecz ten zdawał się tego nawet nie zauważać. Położył tylko wielką dłoń na głowie niziołka. Potarmosił jego włosy. Zaśmiał się raz jeszcze i jak gdyby nigdy nic odwrócił i poszedł w kierunku wyjścia. Zatrzymał się w progu, wyjął z sakiewki złotą monetę i rzucił niziołkowi.
- Fidzi moja, se kulecka nofa f miescie. Tsyma tfoja slotego klomska, mose se twojej psydac!
Viveck stał jak wryty i nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Opadł na ławkę i zamyślił się. Dotarło do niego, że jest obiektem powszechnego zainteresowania wszystkich na poczcie i że ci wszyscy i dopiero teraz wypuszczają powietrze. Zdał on sobie także sprawę, że… widział ogra! Ba! Rozmawiał z ogrem! Ba! Bił ogra! Przecież jak on to rodzinie opowie, to mu nie uwierzą! Ale w sumie, jakby na to nie patrzeć, to on wygrał tę walkę. Stoi jako ostatni na polu bitwy. Obronił swój honor niziołka. Zdobył pierwszy łup w postaci złotej monety! Pokiwał głową z ukontentowaniem i mrużąc oczy rozejrzał się po zgromadzonych, którzy szybko wrócili do swoich dawnych zajęć.
- No ładnie, ładnie… Mieszkańcy miasta teraz będą bezpieczni mając takiego obrońcę u siebie – powiedział niziołek do siebie.
- Pulp raczej nie prędko pokaże się ponownie w tych stronach. Mam na imie Ald - tym jakże krótkim i dziwnym imieniem przedstawił się mieszaniec. Pół człek, pół elfiak. Jego skóra miała ciemny kolor, jakby nie był z tej okolicy. Dodatkowo, gdy wymawiał słowa, nienaturalnie je przeciągał. Dziwny ma ten akcent - pomyślał Viv. Spod płaszcza Alda dało się zauważyć wystające eleganckie i dopasowane ubranie, a także miecz przypięty do pasa… Po chwili zastanowienia do naszego bohatera dotarło, że mało kto po mieście porusza się bez broni i każdy praktycznie ma coś przy sobie… Poza nim samym rzecz jasna.
- Dzień dobry panie Aldzie - zaczął niepewnie. - Ja jestem Viveck… Niziołek! Nie mylić z halflingami! Wiem, że podobne, ale ja naprawdę jestem niziołkiem.
Ald pokiwał głową z pobłażaniem, uśmiechając się ciągle. To było podejrzane, czego ten nieznajomy może chcieć?
- Może ci w czymś pomóc… niziołku?
- Noo…. Myślę sobie, czy znajdzie się w tym całym mieście coś godnego pracy niziołka. Bo my jesteśmy zawsze we wszystkim najlepsiejsiejsi! Tylko no… Pieniążki tutaj się szybko kończą.
- No nie wiem, nie wiem… - zaczął nieznajomy - czy niziołek da sobie z tym radę…?
Ald doskonale wiedział w jaką strunę uderzyć!
- Pewien szczurołap w mieście wydał wojnę szczurom – ciągnął dalej - ponoć za każdego przyniesionego mu szczura jest w stanie dać kilka srebrników. Na początek to dobry zarobek, ale praca nie jest łatwa. Trzeba wykazać się nie lada odwagą, schodząc do kanałów oraz wyjątkową zręcznością, żeby trafić takiego szczura i go złapać - gdy to mówił, zachowywał całkowitą powagę (to dość często spotykana cecha u manipulantów).
- Niziołki nie boją się ciemności - powiedział Viveck bez przekonania. - Pff… Każdy niziołek sobie z tym poradzi. Każdy przecież wie, że niziołki są najzręczniejsze, najmądrzejsze i najlepsiejsiejsze!
Ald znowu pokiwał głową, zachowując pełną powagę, lecz co bystrzejsze osoby mogły zobaczyć w kącikach jego ust uśmieszek. Nie zważając na wpatrujące się znowu w nich oczy, kontynuował:
- Tu, na poczcie też mógłbyś znaleźć pracę. - Posłał w tym momencie pracownikowi poczty porozumiewawcze spojrzenie. Nie było ono ciepłe, raczej lodowate, posłane od osoby, która nie przywykła przyjmować odmowy. Gdy się ponownie odwrócił, na jego twarzy zagościł znowu ten sam ciepły uśmiech, kontynuował:
- Na początku nikt nie poleci ci raczej ważnych przesyłek. Musisz zdobyć zaufanie, a z przesyłki na przesyłkę pracownik wyższy rangą będzie ci polecał paczki i listy, które coraz dalej będzie trzeba dostarczać, ale nie przejmuj się. Wraz z odległością i priorytetem cena za dostarczenie przesyłki się zwiększa. Tylko nieliczni pocztylioni potrafią wybić się nad resztę i utrzymać swoją reputację przez dłuższy czas. Roznoszenie paczek też może ci się przydać, byś poznał kilka ważniejszych osób w mieście. Myślisz, że dałbyś radę?
Brzmiało obiecująco. Już po pierwszych zdaniach Viveck przestał słuchać. Rozmyślał tylko o tym, jak sławny będzie i czy przypadkiem nie udałoby mu się spotkać kogoś ze swojej rodziny, jakby tak paczuszkę doręczył osobiście… Chwila, półelf coś mówi… Radę? Jaką radę?
- Eee… Rady nie potrzebuję! Rad jestem, że mi o tym powiedziałeś i na pewno dam radę!
Ald spojrzał, na niziołka lekko unosząc brwi i westchnął.
- Teraz muszę już iść. Jeśli chciałbyś kiedyś mojej pomocy, to pisz śmiało. Na pożegnanie coś ci pokażę. Ściągnij swoją chustę.
Niepewny co tamten zamierza, Viveck nieufnie i powoli wykonał polecenie. Ald strzepnął chustkę kilka razy, pokazując, że nic w niej nie ma. Zaczął nią po chwili obracać na wszystkie strony, zgniatać i rozciągać, co jakiś czas wyjmując z niej złotą monetę. Na koniec wręczył niziołkowi tę chustkę i pieniądze patrząc na jego bezcenną minę. Szczęka mu opadła, a oczy jego zrobiły się wielkie jak spodki. Półelf uśmiechnął się lekko i wyszedł.
Niziołek siedział tak jeszcze przez chwilę w osłupieniu, po czym zaczął klaskać. Wtem zorientował się, że tajemniczego znajomego już nie ma. Próbował odtworzyć sztuczkę z magicznymi monetami, lecz nie miał wystarczających umiejętności magicznych (na pewno sam się zdziwił, że jakiś półelf może być w czymś lepszy od niziołka).
Pozostały czas, aż do zmierzchu, spędził na poczcie, zadręczając wszystkie napotkane osoby. Prosił, by spróbowały wyjąć monety z chustki, a gdy im się to nie udawało, pocieszał w miarę swoich (nie)skromnych możliwości, mówiąc, że każdy się jeszcze uczy i nie każdy musi umieć czaromadziejować. Jeszcze tylko uzbierał troszkę monet, a już obmyślił na co je wyda, bo przecież ominął go: obiad, drugi obiad, podwieczorek, wczesna kolacja, drugi podwieczorek, a na kolację właściwą to nie wie, czy starczy mu sił po tym dniu jakże pełnym wrażeń.
Ostatnio zmieniony 26 mar 2018 23:06 przez Viveck, łącznie zmieniany 5 razy.
Viveck
Adamson
Posty: 29
Rejestracja: 28 kwie 2011 22:01

Re: okiem niziołka

Post autor: Adamson »

Hej Viveck!
Rzadko się udzielam na forum, ale czasem chyba warto :)
Szczególnie, że tyle czasu miałem okazje dowiadywać się, że Niziołki są we wszystkim najlepszejszejsze :)
Jeśli pozwolisz, kilka zdań komentarza.
Fragment jak dla mnie utrzymany w dobrym tonie, takim ciepło-wesołym, takim właśnie Viveckowym z gry (z przed paru miesięcy).
Powalcz troche z powtórzeniami, zdarzają ci się i nieco rażą.
Zwróć uwagę na moment wyjścia bohatera do miasta. Tam sporo tych powtórzeń np. nos nozdrzy, słońce stało - wstał, podziwiać miasto - bardziej od samego miasta.
I w kilku zdaniach kuleje nieco składnia, albo brakuje składowych o tak jak tutaj:
"Szczęka mu opadła, a oczy wielkie jak spodki". Czyje albo kto albo co oczy?
Brakuje tam czasownika. Chyba, że szczęka mu opadła na oczy :)
Czekam na kolejne fragmenty!
Awatar użytkownika
Viveck
Posty: 28
Rejestracja: 20 lut 2018 12:08

Re: okiem niziołka

Post autor: Viveck »

no cześć :D
Jasne, chętnie przyjmę wszystkie uwagi i gratuluję dotrwania do końca fragmentu.
Postaram się to poprawiać na bieżąco, ale podczas pisania i sprawdzania potem niektóre rzeczy umykają uwadze.
Kolejny fragment jak tylko znajdę czas i wenę na pisanie po niziołkowemu :)
Viveck
Awatar użytkownika
Vidris
Posty: 85
Rejestracja: 26 maja 2015 14:06
Lokalizacja: Powiem jak się dowiem.

Re: okiem niziołka

Post autor: Vidris »

Viveck, zajebiaszcze to jest, naprawdę. Przyczepię się do rauchów. Mam tez pytanie o system monetarny; w której krainie funkcjonują pensy?
Wydra uważana jest za jedno ze zwierząt zmiennokształtnych; legendy opowiadają o wydrach zmieniających się w piękne kobiety, uwodzących mężczyzn i zjadających ich. W mniej drastycznych historiach wydry zmieniają się w ludzi żeby robić psikusy.
Apolios
Posty: 84
Rejestracja: 22 gru 2017 00:38

Re: okiem niziołka

Post autor: Apolios »

Vidris pisze:w której krainie funkcjonują pensy?
W Imperium.
Awatar użytkownika
Viveck
Posty: 28
Rejestracja: 20 lut 2018 12:08

Re: okiem niziołka

Post autor: Viveck »

Poprawione. System monetarny z warhammera (nie wiem jak jest w sapku)
Potocznie nazywane nominały:
miedziak = pens
srebro = szyling
złoto = zlota korona

Nawet nie zwróciłem uwagi, że na arce nie używa się jakos tych zamienników, a dla mnie to naleciałości z papierkowego RPGa ;)
Viveck
Awatar użytkownika
Airhil
Posty: 227
Rejestracja: 25 paź 2016 19:49
Lokalizacja: Køge

Re: okiem niziołka

Post autor: Airhil »

W Sapku nie mam pojęcia, ale na Arce najczęściej spotkałem się z określeniami tylko na złote monety: korona lub floren (ale złote oreny też się pewnie znajdą).
Awatar użytkownika
Viveck
Posty: 28
Rejestracja: 20 lut 2018 12:08

Re: okiem niziołka

Post autor: Viveck »

Floreny jeśli dobrze pamietam to złote monety uzywane na terenie Tilei (Estalii też możliwe ale pewien nie jestem).
A zamienników jak się poszuka to pewnie znajdzie się i więcej nawet.
Viveck
Awatar użytkownika
Airhil
Posty: 227
Rejestracja: 25 paź 2016 19:49
Lokalizacja: Køge

Re: okiem niziołka

Post autor: Airhil »

Wspomniałem tylko o tych, z którymi spotkałem się w grze. Florenów chyba jeszcze gdzieś w Ishtar. W Nilfgaardzie chyba, ale mogę się mylić.
Adamson
Posty: 29
Rejestracja: 28 kwie 2011 22:01

Re: okiem niziołka

Post autor: Adamson »

Hej.
W Ishtar jak z książek można się dowiedzieć nie było jednej waluty. O takie 2cytaty chociażby:

"- Wiem. To mój fach, grododzierżco. Napisane jest: trzy tysiące orenów nagrody.
- Trzy tysiące - Velerad wydął wargi. - I królewna za żonę, jak ludzie gadają, chociaż tego miłościwy Foltest nie dopisał."

"- Dwa diamenty, rubin, trzy ładne nefryty, interesujący agat. - Nenneke znała się na wszystkim. - Ile cię kosztowały?
- Dwa i pół tysiąca temerskich orenów. Zapłata za strzygę z Wyzimy.
- Za poszarpaną szyję - skrzywiła się kapłanka. -
Cóż, kwestia ceny. Ale dobrze zrobiłeś, obracając gotówkę w te świecidełka. Oren stoi słabo, a ceny kamieni w Wy-zimie nie są wysokie, za blisko do krasnoludzkich kopalni w Mahakamie. Jeśli sprzedasz
te kamyki w Novigradzie dostaniesz co najmniej pięćset novigradzkich koron, a korona to obecnie sześć i pół orena i zwyżkuje."

Apropo Novigradu, tutaj dopiero było pokręcone:

"- Nie mnie oceniać wasze interesy, panie kupcze -urzędnik zrobił kwaśną minę, usiadł za stołem, z przepastnych zakamarków togi dobył liczydła i zwój pergaminów, które rozłożył na blacie, przetarłszy go wprzód rękawem. - Mnie aby liczyć i inkasować. Taak... Uczyńmy tedy rachubę... To będzie... hmmm... Spuszczam dwa, jeden mam w rozumie... Taak... Tysiąc pięćset pięćdziesiąt trzy korony i dwadzieścia kopperów.
Z gardła Dainty Biberveldta wyrwało się głuche rzężenie. Mularze zamruczeli w podziwie."

I na koniec jeszcze coś z przedostatniego tomu:

"- A ileż to wam trzeba, ciekawość?
- Niewiele. Milion bizantów.
- Niewiele - Esterad Thyssen przesadnym gestem chwycił się oburącz za chapeau - To ma być niewiele?"

Wybaczcie jakość wklejanych cytatów.
ODPOWIEDZ