Usque ad finem

Forum Logi i Opowieści.
Awatar użytkownika
Faelan
Posty: 6
Rejestracja: 06 paź 2016 14:27

Usque ad finem

Post autor: Faelan »

Zimna i wilgotna cela wyposażona była jedynie w wysłużony materac, nic więcej nie miało tu racji bytu jako że nikt odwiedzający ją nie zagrzewał tu miejsca na dłużej. Podobnie też rzecz się miała z elfem którego tu ledwie wczoraj doprowadzono, a który siedząc na posłaniu zerkał na niewielkie, wąskie, zakratowane okienko. Wciąż nie mógł odgadnąć czemu tu trafił, jak długo tu siedział będzie i co dalej, zresztą znaczna część ostatnich wydarzeń mu umknęła gdy popasając na szlakach Aedirn zarobił po głowie. Pamiętał poruszenie w mijanych wioskach, pamiętał tumult na drogach, pamiętał i podjazdy gnające na południe, ku Liksei, objeżdżające Dol Blathanna szerokim łukiem, potem zaś... Marszcząc brwi starał się sobie przypomnieć co było potem, uniósł rękę do czoła i syknął z bólu - no tak, bełta z kuszy ktoś mu posłał, końmi natarli, gdy się zerwać na nogi próbował po czerepie dali i właściwie tyle mógł w pamięć przywołać. Potem zaś głuchy stukot podkutych butów w korytarzach Ard Carraigh, cela, Beanshie. Znowuż brwi zmarszczył przywołując niejasne wspomnienie - Beanshie na pewno tu była, w przebłyskach świadomości widział ją za zakratowanym oknem gdy znaleźć go próbowała, jednak - nie mogąc wlecieć do celi - pewnie uszła, nie dziwił się jej, w końcu na wpół dzika była. Dziwił się jednak temu że mu list przynieśli - nie dali mu co prawda całego przeczytać, ale już pierwsze słowa widząc wiedział od kogo jest. Potem, zaś odpisać kazali: że jadło dobre, że cela ciepła, że wygody jak u samego Foltesta. Teraz już wiedział że nie powinien im się w twarze tak otwarcie śmiać w odpowiedzi, drugi raz obuchem po głowie by nie zarobił. Pamiętał też że, gdy już mu po raz drugi ciemnica z oczu odeszła, napisał, a czego pisać nie chciał sami dopisali, ale dla niego najważniejsze było że napisać mógł:

Niewiele wiem o tym co się dzieje. Wiesz że jestem -niew---- W REKACH SPRAWIEDLIWYCH I RZETELNYCH, KTORE WINE STOSOWNIE OCENIA. Mam wielką nadzieję, że niebawem wszystko sie wyjaśni i jak najszybciej --Cię-zobacz- SPRAWIEDLIWE NASZE ORGANA WINNYCH Z CALA SUROWOSCIA SKARZA. Teraz gdzieś w Aedirn lub Kaedwen jestem, trudno rzec bo drogi nie pamiętam, ale --- JADLO TU DOSKONALE I WARUNKI PONAD STANDARDY.


*


- Chorąży! Co wy mi tu...? Jaki niewinny?! - Tłuste palce trzymające pismo z raportem wyciągnęły go w kierunku adresowanej kobiety, potem zaś nieomal z odrazą rzuciły papier na blat masywnego stołu. Mężczyzna uniósł wzrok patrząc na jej twarz, która mimo to nawet nie drgnęła. Jako chorążego oddziałów specjalnych Aedirn byle krzyk jej nie ruszał. Ba, ogólnie mało rzeczy ją ruszało. Nie uznała za stosowne nawet wzruszyć ramionami.

- Słowa nie powiedział mimo że obity, milczy jak pień, ręczono za niego, myślę że...

Pełen irytacji głos przerwał jej w pół słowa, poparty mocnym uderzeniem otwartej dłoni w stół . Listy, papiery i pergaminy rozsunęły się na boki pod wpływem uderzenia.

- Ja chromolę to co wy se tam myślicie! Za co wy się, Metz, uważacie?! Za drugiego chędożonego Sigismunda Dijkstrę?

Metz zacisnęła usta, nie na tyle by dać po sobie poznać irytację, ale wystarczająco by odepchnąć od siebie ochotę by przyfastrygować mężczyźnie w twarz rękawicą tak, by zęby wypluł. Musiała przyznać że byłby to czasem całkiem przyjemny przerywnik w ganianiu po lasach, polach i bezdrożach za mnie lub bardziej wyimaginowanymi członkami komand, wieszaniu winnych nieludzi, szukaniu kolaborantów wśród tych pozornie niewinnych i dobieraniu brakujących by listy zapełnić z pośród tych, których winą były przydługie uszy czy zbyt krótkie nogi. Niestety, wojskowym niby on nie był, ale stał wystarczająco wysoko by wymóc na dowództwie wysłanie jej jeszcze tej nocy na zwiad do Brokilonu, a z tamtąd - wiedziała - rzadko się wraca. Powstrzymała się więc od odpowiedzi, patrząc w punkt zawieszony jakiś cal ponad prawym uchem mężczyzny. Ten uspokoił się nieco zerkając znowuż na pergamin, wciąż jednak sapiąc z irytacją i potrząsając głową.

- I co, mówicie że ten mieszaniec co go z nim widziano to jakiś belfer z Oxenfurtu? Radna alma mat... tfu... czego? - Pacnął pergamin dłonią, trudno rzec czy bardziej z irytacją czy z pogardą.

- Tak jest - Metz nawet nie kwapiła się by mu pomóc, czerpiąc swoistą satysfakcję z widoku jaki w swoim zapienieniu się przedstawiał. Przynajmniej na tyle mogła sobie bezkarnie pozwolić, w miarę bezkarnie. Acz słuchała co konsyliarz ma do powiedzenia, słuchać musiała, koniec końców rozkaz jest rozkaz ona zaś do wykonywania rozkazów przywykła. Starała się więc skupić na nim miast na swoich myślach czy też odgłosach dobiegających zza na wpół przymkniętego okna, gdzie najwyraźniej jeden z oddziałów przechodził musztrę paradną chóralnie zawodząc słowa jakiejś przyśpiewki.

Zapuszczam wąsy, wyciągam szablę
Pędzę na koniu po śmierć i chwalę


- Cholerne półelfy, pod samym nosem wywiadu redańskiego siedzą psubraty i nie wiedzieć czy ich ruszyć można czy nie. Do tego on z gór, tak? Zasrane nieludzie, za politykę w górach też się wzięły. Czyje tam jeszcze listy przy nim znaleźliście... - Konsyliarz sapnął po raz kolejny, wierzchem ręki ścierając krople śliny jakie przez irytację na brodzie mu osiadły, po czym sięgając do kupki pergaminów leżącej na brzegu stołu wyciągnął kilka z nich zerkając na nie uważnie. Znajdując imiona którymi podpisane były w ostatniej chwili zmełł przekleństwo cisnące mu się na usta i podniósł wzrok na kobietę - Ruszycie do Deithwen, Metz. Znajdziecie tam Add... an'deith, co za nazwisko, gamratka jej mać.

Metz skinęła głową, niezbyt rada z wizji podobnej podróży, ale nie komentując tego i czekając jedynie w milczeniu na ciąg dalszy. W końcu zawsze mogło być gorzej, a i nierzadko dotąd gorzej bywało, byle do Liksei dopaść i wzdłuż jej biegu ku górom, tam już bezpieczniej być powinno. Słuchała dalej, już w myślach drogę planując, za oknem zaś ochrypłe głosy kontynuowały swoją piosnkę.

A żadna myśl nie mąci w głowie
Bo tam nieludzie podsycają ogień!


- Jak ona sama was nie zaszczyci, to elfa zwanego... jak mu było... - Szybkie zerknięcie na przejęte listy znowuż, z jakiegoś powodu, wykrzywiło usta mężczyzny, jakby już same elfio brzmiące imiona niezby miłymi mu były - ...Ithen. I przez niego do niej dotrzecie. I mi tu, na ten stół, przywieziecie pergamin w którym będzie stało że oni naszego gościa nie znali, nie znają i znać nie chcą. Nie będzie mi się chędożony sznur na szubienicy w deszcz marnował. Zrozumiano?

Chorąży służbiście zasalutowała, odwróciła się na pięcie i nie odzywając się nawet słowem ruszyła do wyjścia. Tak naprawdę różnicy czy elf winnym był czy nie jej nie robiło, bo i kto w dzisiejszych czasach zupełnie bez winy był, szkoda tylko że w jego miejsce kogoś znaczniejszego nie uchwycili.

- Weźcie kogo ze sobą jadąc tam, byle nie z młodych bo spowolni was albo i hajdawery zafajda elfy spotykając. A tę półelfkę jeszcze raz przemaglujcie, dyskretniej tylko!- Głos mężczyzny zabrzmiał za jej oddalającymi plecami. Znowuż powstrzymała się by ramionami wzruszyć, bo już myślami w drodze była i ważniejsze rzeczy na głowie miała. Szkoda że w deszcz trzeba jechać będzie, pomyślała.
Awatar użytkownika
Galard
Posty: 47
Rejestracja: 14 sie 2010 02:26

Re: Usque ad finem

Post autor: Galard »

Taki mały szczegół. "Beann'shie" a nie "Beanshie" ;) A poza tym nawet fajnie, lubię opowiadania w klimatach wiedźmińskich.

Faelan na dole:
A to przepraszam ;)
Ostatnio zmieniony 29 paź 2016 00:09 przez Galard, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Faelan
Posty: 6
Rejestracja: 06 paź 2016 14:27

Re: Usque ad finem

Post autor: Faelan »

Dzięki Galard :) Beanshie wyłącznie dlatego ze to imię z arki wzięte (podobnie jak imiona większości postaci, z których żadna - nota bene - nie ucierpiała podczas kręcenia tego epizodu ;) )
Awatar użytkownika
Isil
Posty: 214
Rejestracja: 17 mar 2014 10:19

Re: Usque ad finem

Post autor: Isil »

Fajne, fajne, bardzo fajne :D
Faelan pisze:
Niewiele wiem o tym co się dzieje. Wiesz że jestem -niew---- W REKACH SPRAWIEDLIWYCH I RZETELNYCH, KTORE WINE STOSOWNIE OCENIA. Mam wielką nadzieję, że niebawem wszystko sie wyjaśni i jak najszybciej --Cię-zobacz- SPRAWIEDLIWE NASZE ORGANA WINNYCH Z CALA SUROWOSCIA SKARZA. Teraz gdzieś w Aedirn lub Kaedwen jestem, trudno rzec bo drogi nie pamiętam, ale --- JADLO TU DOSKONALE I WARUNKI PONAD STANDARDY.
Nie wiem czy ort celowy, czy nie - ale jesli czas przyszly prosty od "skazać" to powinno byc "skażą". ;)
"Umiesz sobie wyobrazic Isil na czele zbrojnej bandy, ktora udaje sie w swiat mordowac? (...) Jeszcze w polowie marszu zaczelaby spiewac, a jak doszloby do potyczki, to domagalaby sie kultury i kwiatow. To sie nie uda."
Awatar użytkownika
Faelan
Posty: 6
Rejestracja: 06 paź 2016 14:27

Re: Usque ad finem

Post autor: Faelan »

Isil pisze:Fajne, fajne, bardzo fajne :D
Faelan pisze:
Niewiele wiem o tym co się dzieje. Wiesz że jestem -niew---- W REKACH SPRAWIEDLIWYCH I RZETELNYCH, KTORE WINE STOSOWNIE OCENIA. Mam wielką nadzieję, że niebawem wszystko sie wyjaśni i jak najszybciej --Cię-zobacz- SPRAWIEDLIWE NASZE ORGANA WINNYCH Z CALA SUROWOSCIA SKARZA. Teraz gdzieś w Aedirn lub Kaedwen jestem, trudno rzec bo drogi nie pamiętam, ale --- JADLO TU DOSKONALE I WARUNKI PONAD STANDARDY.
Nie wiem czy ort celowy, czy nie - ale jesli czas przyszly prosty od "skazać" to powinno byc "skażą". ;)
Tak, wiem Isil, w oryginalnym liście była - o ile dobrze pamiętam - wzmianka o dopiskach, przekreśleniach, błędach itp itd, którą tu wyciąłem :)
Dziękuję
Luinarienn
Posty: 22
Rejestracja: 02 cze 2013 11:20

Re: Usque ad finem

Post autor: Luinarienn »

Aaaaa mnie sie wydaje, ze SKARZA bo skarac. Od kary po prostu. Czyli orta nie ma.
Awatar użytkownika
Faelan
Posty: 6
Rejestracja: 06 paź 2016 14:27

Re: Usque ad finem

Post autor: Faelan »

Mimo wczesnej pory ulice miasta pełne były zarówno podróznych jak i miejscowych, zbrojni, kupcy, żacy i wykładowcy, piesi i konni, między nimi zaś co i raz wozy i powozy kołami po bruku turkoczące. Nie był to niezwykły widok, bo tu właśnie wiele szlaków się przecinało, dla wielu był to ostatni większy postój przed przekroczeniem Dyfne płynącej na południu, kilka dni drogi stąd, lub też pierwszym dla tych którzy z Lyrii na północ powracali. Do tego miasto było na tyle zamożne, że nie brakowało tu i tych którzy przybywali by karierę w niezliczonych gorzelniach, tkalniach, farbiarniach, a także mniej zacnych ale równie licznych przybytkach zrobić. Jakby nie patrzeć była to stolica Aedirn.

Półelfka wyszła z jednego z bogatszych budynków dyskretnie poprawiając burzę kruczoczarnych loków i odruchowo nieomal sprawdzając odzienie, po czym nie zwalniając kroku wtopiła się w tłum tak naturalnie, że nikt nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Prawie nikt, obróciła głowę zerkając na jedno z okien w którym dało się zauważyć zwróconą ku niej twarz młodego mężczyzny odprowadzającego ją tęsknym i niezbyt przytomnym spojrzeniem. Jego usta poruszyły się jakby bezgłośnie wypowiadał jej imię, Enais. Nie wysiliła się na jakikolwiek gest ni nawet pożegnalny uśmiech - świeżo mianowany podsędek nie był dla niej już nic wart i równie dobrze mógłby nie istnieć - dostała to czego potrzebowała, informację i glejt z którym przez czas jakiś podróżować będzie mogła, więc tych kilku godzin spędzonych tam nie uznawała za czas stracony, ale i za nic więcej. Informacja była dla niej tym z czego żyła, całkiem nieźle zresztą bo i wprawę miała w jej zdobywaniu, co nierzadko było wykorzystywane również i przez całkiem wysoko postawione persony. Trudno jednak byłoby znależć jakieś istotne informacje o niej samej, poza plotkami które w różnym stopniu ubarwione były. Urodę zachowała po matce, elfce, która wedle niektórych plotek wysoko postawioną w swoim społeczeństwie musiała być, zmysł do interesów i spryt zaś podobnież po ojcu kupcem będącym, który człowiekiem będąc elfiej gładkości oprzeć się nie mógł. Nierzadko dziedziczone cechy wykorzystywała do swoich celów, jednak nie tylko one były jej w tym pomocne - naciągając kaptur na głowę otuliła się płaszczem odruchowo sięgając do talii gdzie, zatknięte za pasem, sztylety schowane miała. Z nich również całkiem dobry użytek potrafiła robić, nie wahając się i przed tym.

Szybkim krokiem przecinając jedną z głównych ulic Vengerbergu zerknęła na mijany zajazd, przez krótką chwilę zastanawiając się czy tam nie przystanąć, jednak zaraz odrzuciła tę myśl - miała jeszcze jedno zadanie do wykonania nie wiedząc jak długo z nim może jej się zejść. Przywołała w pamięć jedno z imion zapamiętanych z krótkiego listu który otrzymała dzień wcześniej, a który wiedziona doświadczeniem zaraz spaliła: Wila Metz. To z nią miała się skontaktować udzielając jej, jak to zgrabnie określono, wszelkiej pomocy środków nie szczędząc. Musiała to być jakaś większa i delikatna robota, może nawet i z księciem jakimś weń zamieszanym albo chociażby landwójtem, bo i nazbyt drogo się ceniła by ją do mniejszych najmować. Kilka pozostałych imion wspomnianych na zniszczonym papierze zachowała w pamięci na później, i bynajmniej nie przeszkadzało jej że - by niektóre z nich poznać - do Temerii musiała by się wyprawić gdzieś w okolicach Mariboru się zatrzymując. Lubiła być w ciągłym ruchu by czuć że żyje. A może wręcz musiała być w ciągłym ruchu by żyć. Dziwnie nieokreślony uśmiech uniósł w górę kąciki jej ust gdy, podnosząc głowę, przyspieszyła kroku zmierzając przed siebie by spotkać to, co los jej tym razem zgotował. Los. Z nim najbardziej lubiła się mierzyć.


Jako że jest to opis wydarzeń dziejących się 'live' na Arkadii, to kiedy kolejny update się pojawi zależy tylko od tego jak tam się historia potoczy i od wolnego czasu/możliwości w/w zaangażowanych w to osób :)
Awatar użytkownika
Werbat
Posty: 1357
Rejestracja: 12 lut 2009 21:25
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Re: Usque ad finem

Post autor: Werbat »

Luinarienn pisze:Aaaaa mnie sie wydaje, ze SKARZA bo skarac. Od kary po prostu. Czyli orta nie ma.
Masz rację: wydaje Ci się.
I aim to misbehave.
Systematycznie dążę do wyrugowania hejtu z arsenału swoich środków wyrazu.
ODPOWIEDZ