Re: Z dziennika Wiewiórki
: 03 paź 2016 11:17
Miał cichą nadzieję, że w blasku ogniska nie widać po nim aż tak zdenerwowania. Podczas swojego pobytu tutaj słyszał różne historie o zasiadających w tym kręgu osobach. Wiedział, że w końcu będzie musiał stanąć przed nimi i wysłuchać co maja do powiedzenia. Zdawał sobie sprawę jaką cenę zapłacili za to, by znalazł się w obozie. Starał się na to przygotować, ale gdy usiadł przed nimi na mchu ogarnął go lęk. Mimowolnie wytarł spocone dłonie o spodnie. Wiedział, że ten z twarzą oszpeconą blizną to Faolitarna, którego zwą Żelaznym Wilkiem. Pamiętał jak zobaczył go po raz pierwszy. Oszpeconej twarzy elfa nie dało się łatwo zapomnieć. Obok niego zasiadali Riordain i Angus Bri Cri. Wpatrywali się w milczeniu na elfkę, przy której dosiadł się Milo. On sam jak sądził skurczyłby się ze strachu pod ich zimnym wzrokiem, ale ona odpowiadała im spokojnym spojrzeniem srebrnych oczu. Nie widział jej nigdy wcześniej w obozie i przez chwilę zastanawiał się, kim ona może być. Z tych rozmyślań wyrwał go jednak siedzący na przeciw niego gnom, który od początku z ponurą miną wiercił go spojrzeniem zmęczonych oczu. Milo słyszał o nim od Usula i Andeith - to był Ulav, Konsul Komanda Illeartha z Kaedwen.
- Więc to o Tobie słyszałem. - Odezwał się w końcu, jakby wybudzony z zamyślenia gnom. W jego oczach skrytych pod krzaczastymi brwiami rozbłysły płomienie ogniska. - Moi Wojownicy twierdzą, że jesteś coś wart. Oby tak było. Wysoką cenę zapłaciliśmy za Twoją skórę. - Gnom przeniósł powoli zmęczony wzrok na siedzącego w pobliżu Usula. - Weźcie go ze sobą. A teraz zostawcie nas. - Machnął od niechcenia dłonią w kierunku obozu i skierował swoje spojrzenie na wciąż milczącą elfkę.
Usul wstał od ogniska i poklepał ramie niziołka dając znak, że ich rozmowa z Konsulem dobiegła Końca. Obaj udali się w stronę namiotu, pod którym czekali już Andeith i Tryggvi.
- Kidy ruszomy? - Spytał chrapliwie krasnolud, zarzucając sobie młot na ramię.
- Jak tylko skończą rozmawiać. Przed świtem powinniśmy zobaczyć przystań. - Usul podniósł z ziemi sakwę i podszedł do zbierajacej swoje rzeczy Andeith.
- Na pewno jesteś gotowa? Twoja rana...
- Jestem gotowa, me minne. - Elfka przerwała mu cicho, przykładając palec do ust. Przytaknęła lekko a on rozpromienił się widząc jej delikatny uśmiech.
- Me minne... - Szepnął do niej cicho. - Zbierzcie swoje rzeczy, wkrótce ruszamy. - Dodał znacznie głośniej, nie odrywając wzroku od uśmiechniętych oczu elfki.
Milo w zasadzie nie miał wiele do spakowania. Wszystko co posiadał, poza ubraniem na sobie, spłonęło w pożarze. Nie wiedział gdzie mają ruszyć i skąd ten nagły pośpiech. Czuł się zdezorientowany, a ponieważ nie lubił takiego uczucia postanowił rozwiać je natychmiast.
- Może ktoś mi w końcu powie dokąd się wybieramy? - Oparł zaciśnięte pięści pod boki i popatrzył po twarzach przyjaciół. - Od samego rana szykujecie sakwy, ale żadne nawet słowem nie piśnie gdzie idziemy. I nie róbcie ze mnie głupka, wiem czemu nic nie mówiliście. Czekaliście na decyzje tego gnoma, rozumiem to. Decyzja już jest, więc pora na wyjaśnienia.
- Masz rację, czekaliśmy na decyzje. - Usul uśmiechnął sie do niego i przykucnął przy niziołku. - Widziałeś elfkę siedzącą tam, przy ognisku? Tę z długimi bursztynowymi lokami? Mamy odprowadzić ją do przystani. A potem... Potem ruszamy na szlak.
Na te słowa niziołek uśmiechnął się od ucha do ucha. Nie ukrywał nawet, że miał już dość siedzenia w obozie. Chciał jak najszybciej opuścić go i ruszyć w dalszą podróż. Od dłuzszego czasu pytał ich kiedy nadejdzie pora. Teraz w końcu dostał odpowiedź, na którą tak bardzo czekał.
- Zbierz swoje rzeczy Milo. - Powiedziała cicho Andeith. - Jak tylko skończą rozmawiać...
- Już skończyli. - Wszyscy odwrócili się w stronę wychodzącej z ciemności srebrookiej elfki. - Caedmil Usulu. Andeith, minęło wiele czasu.
Elfka popatrzyła w oczy młodego elfa. Nie skomentowała, gdy Tryggvi na jej widok odwrócił się i splunął w stronę lasu.
- Caedmil Thaess. Tak, wiele minęło czasu. - Elf oderwał spojrzenie od jej oczu i powiódł wzrokiem po wszystkich. - Zbierajmy się, lepiej zdążyć przed świtem.
Prędko spakowali ostatnie rzeczy i ruszyli w drogę przez las. Tryggvi jak zwykle wysunął się do przodu. Sprawdzał, czy droga jest bezpieczna. Milo szedł obok nieznanej mu elfki i nie zadawał pytań. Wiedział, że mają ją odprowadzić i to mu na razie wystarczało. Czas na pytania jak sądził przyjdzie później. Zreszta, gdyby istotne było kim ona jest, powiedzieliby mu. Tak przynajmniej sądził.
- Nie zapytacie, jak poszły rozmowy?
- Poszły zapewne tak jak zawsze. - Odparła cicho Andeith, oglądając się przez ramię na Thaess. - Niepotrzebnie się fatygowałaś.
- Miałam przynajmniej okazję spotkać dawnych znajomych. - Skrytą częściowo pod burzą bursztynowych loków twarz rozjaśnił lekki usmiech.
Usul zaśmiał się krótko i również obejrzał, by spojrzeć w jej srebrne oczy.
- W obecnej sytuacji... Chyba lepiej żebyśmy nie oglądali się zbyt często.
Thaess pokiwała tylko głową i ruszyli przez ciemność. Milo musiał bardzo uważać. Nie radził sobie jeszcze tak dobrze w lasach jak elfy. Wędrówka nocą szła mu niezdarnie. Zawadzał o każdą przeszkodę i potykał się o każdy wystający korzeń, który one z łatwością omijały. W końcu dotarli do skraju lasu, gdzie czekał już na nich Tryggvi. Dalej rozpościerał się widok na skąpaną w promieniach wschodzącego słońca twierdzę i wysuniętą u jej podnóża przystań.
- Może kiedyś. - Powiedziała z uśmiechem Thaess, naciągając na głowę kaptur ciemnozielonego płaszcza.
- Może. - Odparła Andeith odpowiadając jej uśmiechem.
Obserwowali, jak elfka idzie w dół przez łąkę w stronę przystani. Wszyscy poza Tryggvim, który splunął tylko w krzaki na które właśnie się odlewał. Milo popatrzył na milczące twarze elfów. Ich uśmiechy gdzieś zgasły i odnosił wrażenie, że zastąpił je smutek. Uznał, że dostatecznie długo czekał z pytaniem, które cisnęło mu się na usta.
- Kim ona jest?
- Naszym wrogiem. - Odparła cicho Andeith, nie odwracając się do niego. - Przybyła tu z bardzo daleka, by powstrzymać rozlew krwi. I przybyła nadaremno, bo tego nie da się powstrzymać. Kiedyś Ci o tym opowiem Milo. Kiedyś może to zrozumiesz.
Zrozumiem zabijające się wzajemnie elfy? - Pomyślał spoglądając na idącą w blasku słońca Thaess. - Czy to się w ogóle da zrozumieć?
- Więc to o Tobie słyszałem. - Odezwał się w końcu, jakby wybudzony z zamyślenia gnom. W jego oczach skrytych pod krzaczastymi brwiami rozbłysły płomienie ogniska. - Moi Wojownicy twierdzą, że jesteś coś wart. Oby tak było. Wysoką cenę zapłaciliśmy za Twoją skórę. - Gnom przeniósł powoli zmęczony wzrok na siedzącego w pobliżu Usula. - Weźcie go ze sobą. A teraz zostawcie nas. - Machnął od niechcenia dłonią w kierunku obozu i skierował swoje spojrzenie na wciąż milczącą elfkę.
Usul wstał od ogniska i poklepał ramie niziołka dając znak, że ich rozmowa z Konsulem dobiegła Końca. Obaj udali się w stronę namiotu, pod którym czekali już Andeith i Tryggvi.
- Kidy ruszomy? - Spytał chrapliwie krasnolud, zarzucając sobie młot na ramię.
- Jak tylko skończą rozmawiać. Przed świtem powinniśmy zobaczyć przystań. - Usul podniósł z ziemi sakwę i podszedł do zbierajacej swoje rzeczy Andeith.
- Na pewno jesteś gotowa? Twoja rana...
- Jestem gotowa, me minne. - Elfka przerwała mu cicho, przykładając palec do ust. Przytaknęła lekko a on rozpromienił się widząc jej delikatny uśmiech.
- Me minne... - Szepnął do niej cicho. - Zbierzcie swoje rzeczy, wkrótce ruszamy. - Dodał znacznie głośniej, nie odrywając wzroku od uśmiechniętych oczu elfki.
Milo w zasadzie nie miał wiele do spakowania. Wszystko co posiadał, poza ubraniem na sobie, spłonęło w pożarze. Nie wiedział gdzie mają ruszyć i skąd ten nagły pośpiech. Czuł się zdezorientowany, a ponieważ nie lubił takiego uczucia postanowił rozwiać je natychmiast.
- Może ktoś mi w końcu powie dokąd się wybieramy? - Oparł zaciśnięte pięści pod boki i popatrzył po twarzach przyjaciół. - Od samego rana szykujecie sakwy, ale żadne nawet słowem nie piśnie gdzie idziemy. I nie róbcie ze mnie głupka, wiem czemu nic nie mówiliście. Czekaliście na decyzje tego gnoma, rozumiem to. Decyzja już jest, więc pora na wyjaśnienia.
- Masz rację, czekaliśmy na decyzje. - Usul uśmiechnął sie do niego i przykucnął przy niziołku. - Widziałeś elfkę siedzącą tam, przy ognisku? Tę z długimi bursztynowymi lokami? Mamy odprowadzić ją do przystani. A potem... Potem ruszamy na szlak.
Na te słowa niziołek uśmiechnął się od ucha do ucha. Nie ukrywał nawet, że miał już dość siedzenia w obozie. Chciał jak najszybciej opuścić go i ruszyć w dalszą podróż. Od dłuzszego czasu pytał ich kiedy nadejdzie pora. Teraz w końcu dostał odpowiedź, na którą tak bardzo czekał.
- Zbierz swoje rzeczy Milo. - Powiedziała cicho Andeith. - Jak tylko skończą rozmawiać...
- Już skończyli. - Wszyscy odwrócili się w stronę wychodzącej z ciemności srebrookiej elfki. - Caedmil Usulu. Andeith, minęło wiele czasu.
Elfka popatrzyła w oczy młodego elfa. Nie skomentowała, gdy Tryggvi na jej widok odwrócił się i splunął w stronę lasu.
- Caedmil Thaess. Tak, wiele minęło czasu. - Elf oderwał spojrzenie od jej oczu i powiódł wzrokiem po wszystkich. - Zbierajmy się, lepiej zdążyć przed świtem.
Prędko spakowali ostatnie rzeczy i ruszyli w drogę przez las. Tryggvi jak zwykle wysunął się do przodu. Sprawdzał, czy droga jest bezpieczna. Milo szedł obok nieznanej mu elfki i nie zadawał pytań. Wiedział, że mają ją odprowadzić i to mu na razie wystarczało. Czas na pytania jak sądził przyjdzie później. Zreszta, gdyby istotne było kim ona jest, powiedzieliby mu. Tak przynajmniej sądził.
- Nie zapytacie, jak poszły rozmowy?
- Poszły zapewne tak jak zawsze. - Odparła cicho Andeith, oglądając się przez ramię na Thaess. - Niepotrzebnie się fatygowałaś.
- Miałam przynajmniej okazję spotkać dawnych znajomych. - Skrytą częściowo pod burzą bursztynowych loków twarz rozjaśnił lekki usmiech.
Usul zaśmiał się krótko i również obejrzał, by spojrzeć w jej srebrne oczy.
- W obecnej sytuacji... Chyba lepiej żebyśmy nie oglądali się zbyt często.
Thaess pokiwała tylko głową i ruszyli przez ciemność. Milo musiał bardzo uważać. Nie radził sobie jeszcze tak dobrze w lasach jak elfy. Wędrówka nocą szła mu niezdarnie. Zawadzał o każdą przeszkodę i potykał się o każdy wystający korzeń, który one z łatwością omijały. W końcu dotarli do skraju lasu, gdzie czekał już na nich Tryggvi. Dalej rozpościerał się widok na skąpaną w promieniach wschodzącego słońca twierdzę i wysuniętą u jej podnóża przystań.
- Może kiedyś. - Powiedziała z uśmiechem Thaess, naciągając na głowę kaptur ciemnozielonego płaszcza.
- Może. - Odparła Andeith odpowiadając jej uśmiechem.
Obserwowali, jak elfka idzie w dół przez łąkę w stronę przystani. Wszyscy poza Tryggvim, który splunął tylko w krzaki na które właśnie się odlewał. Milo popatrzył na milczące twarze elfów. Ich uśmiechy gdzieś zgasły i odnosił wrażenie, że zastąpił je smutek. Uznał, że dostatecznie długo czekał z pytaniem, które cisnęło mu się na usta.
- Kim ona jest?
- Naszym wrogiem. - Odparła cicho Andeith, nie odwracając się do niego. - Przybyła tu z bardzo daleka, by powstrzymać rozlew krwi. I przybyła nadaremno, bo tego nie da się powstrzymać. Kiedyś Ci o tym opowiem Milo. Kiedyś może to zrozumiesz.
Zrozumiem zabijające się wzajemnie elfy? - Pomyślał spoglądając na idącą w blasku słońca Thaess. - Czy to się w ogóle da zrozumieć?