Z dziennika Wiewiórki

Forum Logi i Opowieści.
Awatar użytkownika
Usul
Posty: 43
Rejestracja: 28 maja 2014 18:47

Z dziennika Wiewiórki

Post autor: Usul »

Chociaż od dymu szczypały go oczy, a z rozbitego nosa wciąż kapała krew, Milo Ansbach nie odrywał spojrzenia od płonącego zajazdu, który jeszcze do niedawna był jego wymarzonym zakątkiem i planami na przyszłość.
Piętnaście lat - Pomyślał Milo. - Piętnaście lat pracy i oszczędzania, by odłożyć na swój własny zajazd. Wszystko przepadło... Z rozmyślań wybudził go potężny kopniak w plecy, który obalił niziołka na ręce i kolana.
- Patrzcie go, karzełka! Zajazdu mu się zachciało, nieludziowi parszywemu!
Stojący za nim człowiek był jednym z trójki, która przed dwiema godzinami przybyła tu na popas. Milo zdążył się im przyjrzeć, gdy bili go i ograbiali jego dom. Tego za nim, otyłego brzydala kompanii wołali Wrzosek. Przy koniach kręcił się i ładował skradziony towar w sakwy chłystek, na którego wołali po prostu Młody. Ich herszt, potężnie zbudowany brodacz, szczał właśnie w krzaki i wrzeszczał na swoich ludzi.
- Prędzej! Żywo! Nie chce tu całego dnia zmitrężyć!
- A z tym pokurczem co robim Kapitanie? - Wrzosek kopnął Mila jeszcze raz, tym razem w żebra. Boleśnie.
- Młody dawaj linę i na gałąź z nim. Z góry będzie miał lepszy widok. - Kapitan zapiał rozporek i odwrócił się do pozostałych rechocząc ciężko. Pozostali przyłączyli się chętnie do chóru śmiechu. Wszyscy poza Milo, który nadal na klęczkach bezradnie wpatrywał się w ogień. Nie odwrócił się, by zobaczyć jak Młody przerzuca sznur przez gałąź i wiąże na nim pętle. Czuł się zupełnie bezradny, nie chciał jednak pokazać po sobie strachu.
- Dawaj go tu Wrzosek! - młodzian potrząsał pętlą zachęcająco. - Zobaczym jak tańcu...
Nie zdołał dokończyć zdania. Ze zdumieniem spojrzał na zakrwawione ostrze, które przebiło jego pierś. Jęknął tylko cicho, gdy stojący za nim młody elf wyrwał miecz z jego ciała i kopniakiem obalił go na ziemie. Wrzosek wytrzeszczył oczy w zdumieniu. Wyszarpnął miecz z pochwy i już chciał ruszyć na elfa, ale Milo schwytał go za nogę i wbił w nią głęboko zęby. Wielki drab krzyknął wściekle z bólu i zamachnął się na niziołka. Miecz uderzył jednak głucho w tarcze elfki, która nie wiedzieć skąd wyłoniła się jak zjawa i w ostatniej chwili osłoniła nadal gryzącego nogę oprawcy Mila. Wrzosek nie miał czasu na zdziwienie. Elfka błyskawicznie wyprowadziła cios i kantem tarczy uderzyła go w skroń, obalając nieprzytomnego na ziemie.
- Wiewiórki! - zdążył ryknąć kapitan. Na dobycie broni czasu mu zabrakło. Tuż za nim z lasu wyskoczył krępy krasnolud i potężnym ciosem dwuręcznego młota zmiażdżył mu kark.
Wrzosek powoli odzyskiwał przytomność. Zaczęło docierać do niego co się stało. Obrócił głowę i zobaczył stojącego przed zajazdem niziołka, nadal patrzącego w ogień. Z drugiej strony słyszał rozmawiające ze sobą w nieznanym mu języku elfy. Spróbował obrócić się na brzuch myśląc, że może zdoła się odczołgać w pobliski las. Nie zdołał. Ciężki krasnoludzki bucior przygniótł mu pierś do ziemi.
- Usul! Tyn tutej jeszcze dycho. Co z nim robim? - Krasnolud machnął szeroko trzymanym w ręku młotem w stronę zajazdu. - Tokie łodne ognisko aż szkodo zmornowoć.
Młody elf podszedł do leżącego na ziemi Wrzoska i wpatrywał sie w niego zimnym wzrokiem. Na jego twarzy wyrósł niepokojąco wesoły uśmiech.
- Co powiesz Andeith? - Zwrócił się do idącej za nim elfki nie odwracając do niej. - Tryggvi chce upiec sobie pieczeń.
- Skończmy z tym Usulu. Musimy ruszać, Konsul wzywa. - Elfka nie patrzyła na mężczyznę, którego chwilę temu powaliła na ziemię. Nie spuszczała wzroku od stojącego przed nią elfa, który potarł z namysłem czoło.
- Szykowaliście zdaje się sznur. - Elf cały czas uśmiechał się do Wrzoska. Jego głos był jednak zimny jak stal. - A dobry sznur też szkoda zmarnować.
Milo nie patrzył na poruszanego wiatrem wisielca, ani na trupy leżące przed płonącym zajazdem. Wciąż spoglądał, jak ogień trawi całe jego dotychczasowe życie. Jak niszczy wszystkie plany, które wiązał z przyszłością. Andeith podeszła do niego cicho, niemal bezszelestnie i kucnęła tuż za nim.
- Możesz odbudować swój zajazd. Ale oni wrócą. Im podobni przyjdą i spalą go znowu. - Jej głos był spokojny i cichy. Milo jednak słyszał go bardzo wyraźnie nawet pośród powodowanego pożarem hałasu i spadających w ogień belek.
- Możesz stąd odejść, wrócić do miasta. Żyć pośród dh'oine, którzy odebrali Ci wszystko.
Niziołek odwrócił się do niej powoli i spojrzał w oczy przykucniętej elfki. Były zielone, lśniły w blasku ognia jak szmaragdy. Położyła dłoń na jego ramieniu. Widziała ogień w jego wzroku. Nie blask pożaru, to był zupełnie inny ogień. Widywała taki bardzo często u Wojowników Komanda. Ogień nienawiści.
- Idę z wami. - Powiedział chłodno Milo, ocierając kapiącą z nosa krew. W jego słowach nie było prośby czy pytania. A oni nie próbowali z nim dyskutować. Andeith spojrzała krótko na Usula, a ten zgodnie pokiwał głową.
- Nu, to wynośmy siem. Czekajom no nos. - Tryggvi zarzucił sobie zrabowane przez ludzi sakwy na ramie.
Cała czwórka zniknęła pomiędzy drzewami, niczym leśne zjawy. Zostawiając za sobą tylko ogień i śmierć.
Awatar użytkownika
Harrim
Posty: 15
Rejestracja: 02 paź 2014 15:25
Kontakt:

Re: Z dziennika Wiewiórki

Post autor: Harrim »

Przyjemnie i szybko się czyta. Za szybko.
Usul, czekam na kolejne kartki z dziennika ;)
Crer
Posty: 204
Rejestracja: 03 sty 2015 09:09

Re: Z dziennika Wiewiórki

Post autor: Crer »

Świetne. Czuc nute Sapkowskiego, ktory przeciez obraca sie wsrod inteligentnych ludzi ;)

Czekam na wiecej.
Awatar użytkownika
Vicentil
Posty: 89
Rejestracja: 22 sty 2016 14:55

Re: Z dziennika Wiewiórki

Post autor: Vicentil »

Tez czekam na wiecej ;)
Rafhard
Posty: 74
Rejestracja: 07 wrz 2016 00:58

Re: Z dziennika Wiewiórki

Post autor: Rafhard »

Szacunek dla tego typu twórczości :)
Awatar użytkownika
Usul
Posty: 43
Rejestracja: 28 maja 2014 18:47

Re: Z dziennika Wiewiórki

Post autor: Usul »

Milo był przerażony. Pot skraplał mu się po skroniach, a serce waliło jak młot. Sam zadawał sobie pytanie czy uciekłby, gdyby nie spokój i opanowanie jego towarzyszy. Chociaż miał wrażenie jakby upłynęła cała godzina, cała czwórka od zaledwie kilku minut kryła się w zaroślach na granicy lasu. Przed nimi roztaczała się nieduża polana, na której stała samotna pokryta słomą chałupa z zagrodą i niedużym ogródkiem. To co ich zaniepokoiło, to piątka koni uwiązana przed obejściem i trup leżący u drzwi.
- Możemy ich obejść. Przez las. Pójść w swoją stronę. - Wyszeptał Milo wycierając spocone dłonie o spodnie. Wtedy, przed dwoma dniami gdy uratowali go od śmierci był spokojny, pogodzony z losem. Ale teraz było inaczej... Teraz miał wybór. I choć się wstydził, czuł strach.
- Pamiętasz jak wczoraj na noclegu mówiłem Ci, że walczymy o wolność i o przetrwanie? - Młody elf mówił bardzo cicho, ale Milo słyszał jego słowa tak wyraźnie, jakby rozbrzmiewały w jego własnej głowie. - To była lekcja pierwsza. Teraz czas na drugą. Wolność i przetrwanie mają swoją cenę. A ceną tą przeważnie jest krew. - Elf uśmiechnął się wesoło, nie odwracając wzroku od obejścia. Stojąca przy jego ramieniu czarnowłosa elfka spojrzała na niego kątem oka.
- Wychodzom. - Chrapliwie zabrzęczał krępy krasnolud, zaciskając mocniej potężne dłonie na trzymanym młocie.
Z obejścia wyszło ich pięciu. Sądząc po wyglądzie zwykli bandyci lub dezerterzy. - Dobrze pomyślał elf. Z regularnym wojskiem mógłby być problem.
- Tryggvi. - Powiedział spoglądając szybko na krasnoluda. - Widzisz tego wielkiego łysego draba? Tego co tak głupio rechocze.
- Jyst mój. - Powiedział chrapliwie krasnolud i w mgnieniu oka zniknął w zaroślach.
- Usulu. Andeith, ja nie umiem walczyć... - Elf przykucnął przy niziołku i uspokajająco położył mu dłoń na ramieniu.
- Zaczekaj tu na nas. A jeśli... Jeśli nie wrócimy, uciekaj Milo. - Elka uśmiechnęła się blado w jego stronę i pokiwała lekko. Założyła na ramię tarczę i dobyła bułata.
- Jestem gotowa. - Rzekła spokojnie.
Usul zacisnął mocniej dłonie na dobytych broniach. Wyszli na polanę, idąc prosto w stronę niskiej chałupy i rechoczącej przed nią szajki. Już z daleka zobaczyli poruszenie. Głośny śmiech ucichł a twarze zbirów zwróciły się w ich stronę.
- Patrzajta kogo niesie chłopy. Chyba sie jeszcze dziś pobawim. - Wystąpili dobywając mieczy. Wysoki dryblas klepiąc dłonią o obuch topora trzymał się z tyłu.
- Hejże! Elfkę pierwszy biorę! Łapy precz od niej, aż pozwolę hałastra! - Zawołał wskazując ją toporem. Nie mógł widzieć, jak Tryggvi wbiega po drabinie z tyłu chałupy na słomiany dach. Nie mógł wiedzieć, że za jego plecami krasnolud cały czas obserwuje go ściskając w dłoniach młot. Usłyszał za to, jak z ochrypłym rykiem ten młot pędzi w stronę jego głowy. Zdążył jedynie spojrzeć, jak skacząca z dachu krępa postać rozbija mu twarz na miazgę. Pozostali odwrócili się natychmiast w stronę krasnoluda. Elfy na to czekały.
Rzuciły się pędem i w kilku skokach już byli przy nich. Andeith w biegu cięła zamaszyście bułatem stojącego po lewej chłystka. Trafiła w szyje. Krew natychmiast trysnęła z otwartych tętnic. W tego najbardziej wysuniętego z prawej wpadła z rozpędem, biorąc go na tarczę. Zbir zasłonił się rękoma ale impet odrzucił go do tyłu. Usul doskoczył do pozostałej dwójki. Pierwszego ciał z lewej ręki od góry, ale pałasz uderzył metalicznie w przygotowany do bloku miecz. Spodziewał się tego. Natychmiast poprawił trzymanym w prawym ręku nadziakiem, który aż po trzonek wbił się w ucho człowieka.
Ostatni z szajki stał już przy elfie i zamierzył się mieczem, ale krasnoludzki młot chlasnął go od tyłu po nogach. Trafiony wyjąc głośno upadł na ziemię. Wył krótko, bo Tryggvi zaraz poprawił.
- To chyba wszyscy - Powiedziała melodyjnym głosem elfka, wyciągając bułat z piersi człowieka, którego chwilę wcześniej przewróciła na ziemię.
Milo, który dobiegł do nich pędem z lasu nie mógł złapać oddechu. Sapał ciężko, wsparty rękoma o swoje kolana.
- Wszyscy! To koniec. Udało się. - Powiedział rozglądając się po ciałach z uśmiechem. - Dokonaliście tego!
W tej chwili cała czwórka obejrzała się na chałupę, z której rozbrzmiał głośny płacz. Poznali od razu, że to płacz dziecka. Weszli do środka, mijając leżącego u drzwi trupa mężczyzny. W środku było duszno, pachniało krwią. W kącie leżała kobieta. Z jej poderżniętego gardła wyrosła bordowa kałuża. Na środku izby płakało niemowlę. Tuliła je do siebie dziewczynka, najwyżej trzynastoletnia, z której zwisała podarta sukienka. Elfy podeszły do niej bliżej, dostrzegając krew cieknącą po nogach. Mała skuliła się nie patrząc na nich. Zasłoniła niemowlę własnym ciałem.
- Tfu! - Tryggvi splunął w kąt izby, zarzucił sobie młot na ramię i ruszył w stronę drzwi. Wychodząc poklepał trzymającego się z tyłu niziołka, dając i jemu znak by wyszedł. Milo jednak został. Czuł, że musi zostać. Usul wpatrywał się w leżących u jego stóp ludzi. Zacisnął mocniej dłoń na trzymanej w ręku broni, z której wciąż jeszcze kapała krew. Czuł na sobie spojrzenie zielonych oczu elfki.
Długo wędrowali w milczeniu, przedzierając się przez las. Woleli unikać traktów. Drzewa zapewniały bezpieczeństwo. Milo w końcu jednak nie wytrzymał panującej ciszy.
- Usulu... Tam w chałupie... Ja myślałem... - Elf zatrzymał się, odwrócił do niziołka i spojrzał mu w oczy uśmiechając się lekko.
- Lekcja trzecia Milo. Czasem... - Spojrzał na uśmiechającą się do niego elfkę. - Czasem cena jest po prostu zbyt wysoka.
Tryggvi
Posty: 141
Rejestracja: 08 gru 2013 02:28

Re: Z dziennika Wiewiórki

Post autor: Tryggvi »

Perfekcyjne w każdym calu!
Crer
Posty: 204
Rejestracja: 03 sty 2015 09:09

Re: Z dziennika Wiewiórki

Post autor: Crer »

Brawo! Jeszcze lepszy fragment!

Wiecej!
Bargian
Posty: 49
Rejestracja: 11 lis 2015 00:02

Re: Z dziennika Wiewiórki

Post autor: Bargian »

Lepszy sposob na rekrutacje niz ogloszenia na tablicach :)
Czyta sie faktycznie przyjemnie.
Awatar użytkownika
Crysiana
Posty: 21
Rejestracja: 02 kwie 2009 12:46

Re: Z dziennika Wiewiórki

Post autor: Crysiana »

Swietne. Chce wiecej!
ODPOWIEDZ